Opis treści
Kiedyś wyobrażałam sobie, że moje życie jest pięciolinią, na której każda chwila zostaje zapisana w postaci odpowiednio dobranych nut. A ja niczym wybitny kompozytor codziennie dopisuję dalszą część bezkresnego utworu. Jedne dźwięki są skoczne i wesołe, inne żałosne i pełne melancholii. Wszystkie razem tworzą niepowtarzalną melodię, którą nuci moje serce. Jednak kilka dni temu wszystko umilkło, a całość zaczęła przypominać urwany hejnał.
Wydarzenia z przeszłości zmieniły Sarę nie do poznania, odcisnęły piętno na jej poczuciu własnej wartości i zaufaniu do ludzi. Jest teraz pewna, że miłość sprowadza się jedynie do cierpienia. Przynosi ból, łzy i rozczarowanie. Przekonał się o tym także Michał, którego wykorzystała była dziewczyna.
Przypadkowe spotkanie dwóch poranionych dusz uruchamia ciąg niespodziewanych zdarzeń i pozwala im poznać życie na nowo. Budowany od lat mur, którym otaczała się Sara, zaczyna pękać za sprawą opiekuńczego Michała.
Czytelnik 18-02-2018
„Z popiołów” Martyny Senator to prawdę powiedziawszy historia jakich w literaturze sporo. Nic odkrywczego, ani zaskakującego w niej nie znajdziemy. Ot zwykła historia dwojga ludzi po przejściach. Czytałam takich wiele i szczerze, to nie miałam zamiaru sięgać po tę. Książka trafiła do mnie przez pomyłkę. Stwierdziłam, więc że skoro już ją mam to przeczytam. I wiecie co? Całe szczęście! Jestem nią absolutnie zauroczona <3 Dlaczego? Ponieważ to jak Pani Martyna opowiedziała tę niepozorną historię, jakich użyła słów jest moim zdaniem urzekające, tzn. mnie urzekło. Wyszło pięknie. Uwielbiam taki styl pisania i już teraz wiem, że na pewno jeszcze po nią sięgnę. Nie wyobrażam sobie również, że nie ma jej w mojej prywatnej biblioteczce. Co więcej jestem na tyle kupiona, że już nie mogę się doczekać kolejnego spotkania z piórem Pani Martyny.