Najlepiej chyba będzie zacząć od planu sytuacyjnego. A przede wszystkim od tego, gdzie mieściła się Szkoła Numer Siedemnaście. Otóż Szkoła Numer Siedemnaście znajdowała się przy zbiegu dwóch ulic: ulicy Dobrego Wychowania i ulicy Samych Piątek. Gmach szkolny był niezbyt wysoki, ale za to rozległy, a na jego tyłach zrobiono boisko szkolne. Natomiast okna większości klas wychodziły na ulicę. Nie było to najlepsze, jak twierdzili nauczyciele — gdyż podczas lekcji ciągle ktoś gapił się przez okno, zamiast uważać. Ale na to już nie było rady.
Jedną z takich klas, których okna wychodziły na ulicę, była klasa piąta C, na pierwszym piętrze. Trzeba przyznać, że widok stamtąd był wspaniały. Można było doskonale śledzić wszystko, co się działo na obydwóch ulicach, które zbiegały się w narożnik — a więc na ulicy Dobrego Wychowania i na ulicy Samych Piątek. A działy się tam czasem rzeczy szczególnie interesujące, a nawet można było śmiało powiedzieć — niezwykłe. Do takich niezwykłości należeli na przykład Balonikarz i jego żółty pies. Ale o nich i tak będzie mowa później.
Natomiast teraz nieco więcej należałoby powiedzieć o klasie piątej C. Oprócz tego, że okna tej klasy wychodziły na ulicę, można by jeszcze dodać, że była to klasa widna i rozległa. Ławki stały trzema rzędami, w rzędzie środkowym siedziały dziewczynki, a w tych dwóch bocznych siedzieli chłopcy. Jeśli chodzi o zachowanie uczniów, trzeba ze smutkiem wyznać, że klasa ta nie cieszyła się najlepszą opinią wśród nauczycieli. O, co to — to nie!
Ta zaszargana opinia nie była, niestety, bezpodstawna. Wychowawca piątej C, pan Kowalski, kiwając smutnie głową, mówił nawet, że według zdania wszystkich nauczycieli jest to najgorsza klasa w całej szkole. Ale ponieważ, jak się potem okazało, to samo kubek w kubek o swojej klasie mówiła wychowawczyni piątej A — pani Makowska, więc była, być może, w tym twierdzeniu niejaka przesada. W każdym razie ta piąta C nie była znów taka bardzo wzorowa i najlepsza. To jedno jest pewne.
A do powstania takiej opinii przyczyniali się oczywiście niektórzy uczniowie. No, choćby taki Kosmala...
Ale o tym potem. Na razie wróćmy do planu sytuacyjnego klasy. Jak już było powiedziane, w rzędzie środkowym siedziały dziewczęta. Otóż należy jeszcze dodać, że w drugiej ławce tego rzędu siedziała Julka ze swoją przyjaciółką Magdą. Magda w tym opowiadaniu nie odgrywa żadnej roli, natomiast Julka, jak to się dalej okaże, będzie poważnie zamieszana w całą tę historię, o której będzie mowa.
Co do chłopców — to chyba przede wszystkim należy powiedzieć o tych, którzy siedzą w rzędzie przy oknie. Tam więc, w drugiej ławce, w sąsiedztwie Julki siedział Piotrek ze swoim przyjacielem Wojtkiem, a dwie ławki dalej, za nimi tkwił gruby Maciupa. Maciupa naprawdę nazywał się zupełnie inaczej, ale wszyscy wołali na niego Maciupa i to jest łatwiejsze do zapamiętania. Natomiast w tym rzędzie od ściany, w ostatniej ławce, siedzieli Jacek Kosmala i Waldek, a przed nimi dwaj ich przyjaciele: Fredek i Maniek. Pozostali piątacy dzielili się na dwa obozy: byli to albo zwolennicy Jacka Kosmali, wodza Bandy Silniaków, albo zwolennicy Piotrka — wodza Bandy Bohaterów.
A jeśli już mowa o wodzach, można jeszcze dodać, że Kosmala mieszkał w nowych blokach przy ulicy Lipowej, a Piotrek mieszkał po przeciwnej stronie, przy ulicy Świerkowej.
Teraz chyba można sobie wyobrazić, jak wygląda plan ulic w tej dzielnicy i gdzie znajduje się Szkoła Numer Siedemnaście. Jeśliby ktoś chciał, mógłby go nawet narysować. I można by jeszcze narysować te dwanaście drzewek, które rosły przed szkołą.
Tak więc opowiedzieliśmy chyba dosyć dużo o wszystkich miejscach, gdzie zaczęła się ta niezupełnie zwyczajna historia.