Czy zetki uprawiają mniej seksu niż ich rodzice?  Czy starsze generacje były bardziej pracowite? Czy pokolenie Alfa pochłonie epidemia samotności? Czy milenialsi są niezaradni i roszczeniowi? Czy miłość dla wszystkich generacji zawsze znaczy to samo? Te i inne zjawiska wzięli pod lupę Profesor Tomasz Sobierajski i Magdalena Kuszewska. Zapraszamy na rozmowę z autorami książki POKOLENIA. JAK UCZYĆ SIĘ OD SIEBIE NAWZAJEM.

Wywiad z Tomaszem Sobierajskim i Magdą Kuszewską

Mówiąc o pokoleniach, często podkreśla się konflikt, różnice i to „jak dawniej było lepiej”. Wy podkreślacie, że możemy się od siebie uczyć, szczególnie w czasach, gdy w jednej firmie może pracować nawet 5 pokoleń. Jak to może wyglądać w praktyce?

Magdalena Kuszewska: Każdy terapeuta, z którym robię wywiady na przestrzeni lat, a robię ich sporo, podkreśla, że największym problemem i wyzwaniem u polskich par jest komunikacja. Rozmowa, także na tematy intymne, niełatwe. Podobnie bywa z rodzinami. Wiele wątków zamiatamy pod dywan, bo nie wypada, bo ktoś nie zrozumie… A próbować warto. Okazja nadarzy się choćby podczas świąt, uroczystości rodzinnych. Ale także w codzienności. Warto wykazać się wolą rozmowy, chęcią zrozumienia i przede wszystkim, wysłuchania. Coraz częściej bowiem prowadzimy dialog, który bywa monologiem. Kiedy się odwróci proporcje, można usłyszeć i dostrzec więcej. Profesor Sobierajski mówi, że rozmowa polega głównie na słuchaniu…. O to chodzi także w dialogu międzypokoleniowym, prawda, Tomku?

Kup książkę lub ebooka Pokolenie na Woblink.com

Tomasz Sobierajski: Słuchanie to umiejętność, którą należy pielęgnować. Kiedy zapytamy przypadkową osobę, czy potrafi słuchać, to z dużym prawdopodobieństwem odpowie nam, że tak. Tymczasem mylimy słyszenie ze słuchaniem. Słuchanie to inny poziom. To uruchomienie pokładów empatii, wczucie się w sytuację drugiej osoby. W przypadku pokoleń niesłuchanie to niezauważanie tego, że zmieniła się technologia, świat, sposób komunikacji, spędzania wolnego czasu, podejście do pracy. Dodatkowo niepamiętanie o tym, jakim było się w młodym wieku. Gloryfikowanie własnych osiągnięć, utrwalania w pamięci kombatanckich opowieści o trudnych czasach. Wśród osób ze starszych pokoleń dominuje przekonanie, że osoby z młodszych pokoleń mają super. Czy rzeczywiście?

Co w badaniach nad pokoleniami czy w rozmowach z przedstawicielami różnych generacji zaskoczyło Was najbardziej?

TS: Pozytywnie zaskoczyło mnie to, że chcemy się porozumieć międzypokoleniowo. Tylko… nie wiemy jak.

MK: Podejrzewałam, że jeśli chodzi o takie obszary, jak miłość czy poczucie akceptacji, właściwie każdy z nas tego potrzebuje. Niezależnie od tego, czy ma 10, czy 100 lat. Zaskoczyła mnie pewnie niechęć wielu osób do kategoryzowania nas według nazw pokoleń. Nie chcemy wskakiwać do generacyjnych szuflad. I dobrze, bo jak mówi Tomasz, to zostawmy lepiej badaczom. A na co dzień żyjmy i próbujmy się jednak dogadać.

Obecnie jest ogromna moda na koncentrację na samym sobie, swoich potrzebach, swoim rozwoju itp. Czy to znaczy, że żyjemy w czasach hiperindywidualizmu? Czy dla młodych ludzi liczy się jeszcze miłość, rodzina, które dla ich rodziców, dziadków były nadrzędną wartością?

MK: I, znowu, nie ma co kategoryzować. Rodzina i miłość są nadal wartością dla wielu osób, z różnych pokoleń. Ale znam i wybitnego artystę teatralnego lat 50, i studentkę lat 22, którzy nie uważają, że powinni zakładać rodzinę, być rodzicami. Mimo że się nie znają, reprezentują dwa inne pokolenia, mają podobny punkt widzenia. Jednak dla Polaków rzeczywiście rodzina jest najważniejsza, co wychodzi w wielu badaniach i ankietach. Środki do jej realizacji bywają różne, Polki coraz później zostają matkami, bo chcą jeszcze się realizować, podróżować, kształcić, doświadczać i to też jest znak naszych czasów. Podobnie jak wzrost rozwodów, już ok. 60 tysięcy par rozstaje się oficjalnie, biorąc rozwód. Czy to oznacza, że dla nich rodzina nie jest wartością? To byłoby pójście na skróty, uważając w ten sposób. Co człowiek, to historia. A rzeczywiście akcent na samorozwój i samospełnienie oraz miłość własną przybiera nieraz karykaturalne formy….

TS: Pewne uniwersalne wartości jak miłość, rodzina i przyjaźń są niezmiennie ważne dla ludzi, niezależnie od wieku. Każdy z nas ma potrzebę, żeby kochać i być kochanym.

A praca i hobby? Czy iksy są ostatnią pracowitą generacją, a zetki to lenie? A może to pokolenie Z ma zdrowe podejście do życia, a starsi od nich dali się wciągnąć w chory wyścig szczurów?

TS: Jeden z największych mitów, utrwalanych przez różne znane postaci z pokolenia X i starszych, to przekonanie, że pokolenie Z jest bardzo leniwe. To stwierdzenie nie znajduje żadnego poparcia w naukowych źródłach. Jest wręcz przeciwnie. Okazuje się, że każde kolejne pokolenie pracuje jeszcze dłużej i ciężej. Pojawiające się w memach czy filmach na TikToku skecze o tym, że pokolenie Z wychodzi z pracy o równej godzinie i ma w nosie pracę to rodzaj anegdoty. Pokolenie X traktowane jest jako pokolenie pracoholików, ale de facto, było to ostatnie pokolenie, które za ciężką pracę otrzymywało odpowiednie do tego benefity. Młodsze pokolenia nie mogą na to liczyć.

Ciekawym zjawiskiem widocznym w społeczeństwie jest też różne postrzeganie przez różne pokolenia rodzicielstwa. Z jednej strony widać większe zaangażowanie ojców, z drugiej samotne rodzicielstwo (a właściwie macierzyństwo). Czy te zmiany wynikają z dostępu do wiedzy psychologicznej, zmian społecznych, kulturowych?

MK: Mój mąż Adam był prawdopodobnie pierwszym pracownikiem Wydziału Zarządzania Uniwersytetu Warszawskiego, który zdecydował się na wzięcie urlopu ojcowskiego, kiedy na świecie pojawiła się nasza córka. Trzy tygodnie, ale ważne i dla mnie, i dla nas. Przed laty robiłam też wywiad z mężczyzną, Tomkiem, który wychowywał czwórkę dzieci i nie pracował zawodowo: zarabiała jego żona, która miała wyższą pensję i razem ustalili, że tak będzie bardziej ekonomicznie. Nie mieli z tym problemu, ale Tomek budził na tyle ciekawość, że redakcja dużego dziennika poprosiła mnie o zrobienie z nim wywiadu… To są jaskółki zmian. Jednocześnie mamy wciąż problem z ojcami, którzy uciekają, nie płacą alimentów, są nieobecni. Chcę tym samym powiedzieć, że nie ma jednego wzoru, ale widać wyraźnie tąpnięcia, zmiany w obszarze rodzicielstwa! I te zmiany z pewnością są wynikiem coraz powszechniejszej wiedzy psychologicznej, dostępnej choćby na Instagramie czy Tik Toku (oczywiście w okrojonej wersji), a także dzięki istnieniu podcastów, blogów, poradników, a nawet odstygmatyzowanej coraz częściej… terapii. Tak trzymać. Dla młodych ojców coraz częściej oczywistym jest, że zmieniają dziecku pieluchy, a matki wyjeżdżają w delegację. Co pewnie nadal stanowi rodzaj zdziwienia i czasem oburzenia dla starszych pokoleń: Bo „jak tak można?!”.

Mówicie w książce, że „powstała także po to, żeby patrzeć uważniej: na samych siebie i na siebie nawzajem. Na tego dziadziusia, którego jeszcze ktoś z czytelników na szczęście ma, na dziecko, które już jest nazwane pokoleniem Alfa…” Komu byście ją polecili?

MK: Wszystkim! Tym, którzy chcą rozmawiać, zrozumieć, poznawać, doświadczać. Którym nie zależy na konflikcie pokoleniowym, bo wybierają pokój. Nawet jeśli międzypokoleniowo przyjdzie nam się pokłócić, bo i tak czasem się dzieje, to jest OK. Najgorsze wydaje się milczenie i obojętność międzygeneracyjna. Każdy dialog jest lepszy, byle wynikał z dobrych intencji.

 

 

Fot. Bartek Pussak