„Zawsze miałam sobie sporo mroku, a teraz wreszcie mogę go uwolnić” – wywiad z Sarą Antczak
Sara Antczak ma na swoim koncie już cztery wydane książki, a dziś premierę ma jej piąta powieść – „Gra”! Pisarka jest absolwentką Wydziału Dziennikarstwa i Komunikacji Społecznej na Uniwersytecie Wrocławskim z ukończoną specjalizacją creative writing. Jest również członkinią sekcji wspinaczkowej oraz Wrocławskiego Klubu Wysokogórskiego, a za książkę „Lina” została laureatką Nagrody Publiczności na Festiwalu Literackim w ramach Festiwalu Górskiego im. Andrzeja Zawady. W wywiadzie rozmawiamy z Sarą Antczak o zmianach w jej twórczości, o jej nawykach w pisaniu, radach dla początkujących pisarzy oraz o tym jak pandemia wpłynęła na jej pisanie i życie.
Wywiad z Sarą Antczak
Debiutowała Pani w 2011 roku książką „Wolny i De Klesz”. Co zmieniło się przez te 11 lat w Pani procesie tworzenia? Czego tym razem czytelnicy mogą spodziewać się w „Grze”?
Zmieniło się praktycznie wszystko. Przez jedenaście lat nieustannie pracowałam nad warsztatem, uczyłam się, wydałam kilka nowych powieści.
W 2021 roku moja „Lina” została wyróżniona przez jury i nagrodzona Nagrodą Publiczności na Festiwalu Literackim w ramach Festiwalu Górskiego im. Andrzeja Zawady. Dzięki tej nagrodzie złapałam wiatr w skrzydła. Postanowiłam spróbować sił w nowym gatunku literackim i szybko się zakochałam. „Gra” to mój pierwszy thriller. Wyzwanie polegało na tym, aby wciągnąć do tytułowej gry nie tylko bohaterów, ale także czytelników. Oni, podobnie jak bohaterowie będą próbowali zgadnąć zakończenie i spróbować zrozumieć istotę Gry. Myślę, że pod koniec książki będą bardzo zaskoczeni.
Do tej pory nie wyprawiała się Pani literacko w tak mroczne i kryminalne tereny. Skąd pomysł na sięgnięcie po thriller z tak świetnie zbudowanymi elementami grozy?
Do napisania „Gry” przygotowywałam się podświadomie przez całe życie. Odkąd pamiętam, uwielbiałam thrillery, zaczytywałam się w nich. Siadając do pisania wiedziałam już jak skonstruować fabułę i stopniować napięcie. Z kolei doświadczenie w pisaniu książek obyczajowych pomogło mi stworzyć grunt pod budowę psychologiczną postaci. Wiedziałam, że „Gra” musi różnić się od większości książek na rynku, bo inaczej nie zwróci niczyjej uwagi. Tworzenie „Gry” było nie tylko literackim wzywaniem, ale też ćwiczeniem dla wyobraźni. Myślę, że przejście od obyczajówek do thrillerów było w moim przypadku bardzo naturalną ewolucją. Zawsze miałam sobie sporo mroku, a teraz wreszcie mogę go uwolnić.
Ukończyła Pani studia dziennikarskie, a jedna z głównych bohaterek „Gry”, Wiktoria, również jest dziennikarką. To postać z silnym poczuciem moralnym i jest w stanie zrobić wiele dla swoich przyjaciół. Czy w jakimś stopniu odnajduje Pani swoje cechy charakteru w Wiktorii? Czy może Wiktoria jest dla Pani modelowym przykładem dziennikarza?
Myślę, że Wiktoria i ja mamy ze sobą wiele wspólnego. Ze wszystkich postaci jakie stworzyłam w moich książkach, z nią utożsamiam się najbardziej. Łączy nas determinacja, odwaga i skupienie na celu, a także poczucie, że dla przyjaciół zrobimy wszystko. Ale nie jestem tak obiektywna i opanowana jako ona, mogę sobie tylko tego życzyć. Myślę, że prawdziwy dziennikarz powinien nie służyć nikomu, nie ulegać żadnym wpływom, być uczciwy i za wszelką cenę dążyć do prawdy. Wiktoria ma te cechy.
Główną osią fabularną „Gry” jest zabawa w podchody. Zamiast jednak na razie wyprawiać się w jej mroczne skutki w książce, porozmawiajmy o czymś przyjemniejszym. Czy miała Pani swoje ulubione gry bądź zabawy w dzieciństwie?
W dzieciństwie lubiłam grę w chowanego i grę w gorące krzesła. Nigdy nie zależało mi na wygranej, nie mam w sobie genu rywalizacji. Chciałam zwyczajnie zatracić się w zabawie, w udawaniu, magii. Wciąż lubię to robić.
Zabawy mają z reguły charakter ludyczny i jest coś zaskakującego w łączeniu gier znanych z dzieciństwa z groteskowymi i krwawymi konsekwencjami. Skąd pomysł na takie ujęcie z pozoru niewinnej zabawy?
Należę do pokolenia trzydziestolatków, które nie chce dorosnąć i celebruje okres dzieciństwa niczym mieszkańcy Nibylandii, co uważam za wspaniałe. Mamy escape roomy, biegi z przeszkodami, gry terenowe, zamki strachów, parki rozrywki. Ale „Gra”, w której biorą udział moi dwudziesto- i trzydziestoletni bohaterowie, to metaforyczny koniec dzieciństwa. Bohaterowie książki poprzez grę w podchody muszą zmierzyć się ze swoimi lękami, traumami i złem, które zagościło w ich życiu. Tak jak moje pokolenie zmierzyło się z pandemią, a obecnie mierzy się z wojną toczącą się za granicą. Dzieciństwo się skończyło. Musimy dorosnąć, czy tego chcemy czy nie.
W trakcie czytania książki nasuwało mi się wiele popkulturowych nawiązań, z którymi „Gra” mogłaby podejmować dialog. Nie mogłam jednak pozbyć się skojarzenia z popularną, dzięki adaptacji Netfliksa, „Squid Game”, gdzie również dziecięce gry łączą się ze strasznymi i krwawymi konsekwencjami. Czy dobrze odczytuję, że mogła być to jedna z Pani inspiracji? Czy może coś innego natchnęło Panią do stworzenia „Gry”?
Zawsze ciekawił mnie motyw grupy bohaterów uwięzionych razem w zamkniętej przestrzeni, ich relacji psychologicznych, walki o przetrwanie. Po raz pierwszy zetknęłam się z nim w kultowej powieści kryminalnej „I nie było już nikogo” Agaty Christie. Ten wątek był obecny także we „Władcy much” Williama Goldinga. „Squid Game” to świetny serial, który oprócz krwawej rozrywki porusza problem nierówności społecznych. W mojej powieści elementy rozrywki, które polegają na rozwiązywaniu zagadek i wykonywaniu zadań przenikają się problemy społeczne z którymi musimy się mierzyć. Puszcza, w której są uwięzieni moi bohaterowie to tak naprawdę metafora. Ale na pytanie co symbolizuje, każdy musi odpowiedzieć sobie sam.
Wydaje się, że pandemia koronawirusa jawi się jako niepisany bohater „Gry”. Opisuje Pani problemy, z którymi mogło zmagać się społeczeństwo w tym czasie: uzależnienia, samotność, pozbawienie pracy, a nawet przemoc domowa. A jak pandemia i nieuchronne zamknięcie w czterech ścianach domu wpłynęło na Pani literaturę? Miała Pani czas na nadrobienie czytelniczych zaległości czy może był to czas intensywnych prac nad pisaniem?
Pandemia i związane z nią restrykcje miały zasadniczy wpływ na mnie jako na pisarkę. Zmieniły sposób w jaki patrzę na moje życie i mój kraj, miały ogromny wpływ na moją twórczość. Końcówkę roku 2020 i pierwszą połowę roku 2021 wspominam koszmarnie. Restrykcje, fatalne polityczne decyzje, represje, walki toczące się na ulicach miast. A w tle, w szpitalach i w zamkniętych domach rozgrywały się ciche, ludzkie dramaty. Przez długi czas nie byłam w stanie pisać ani czytać. Bałam się o swoich bliskich, czułam się bezsilna, sfrustrowana, wściekła. Powiedziałam koledze, że czuję się jakby brała udział w jakiejś koszmarnej grze o przetrwanie. Powiedział, że powinnam o tym napisać. Posłuchałam go i przelałam emocje na papier. Pisanie okazało się terapeutyczne. Olga Tokarczuk napisała kiedyś: „Gniew sprawia, że umysł staje się jasny i przenikliwy, widzi się więcej”. „Gra” to książka pisana w wielkim gniewie.
W „Grze” świetnie udało się Pani uchwycić ludzkie lęki, a jednocześnie oddać paradoksalnie klaustrofobiczny klimat lasu, w którym może czaić się wszystko. W równie ciekawy sposób profiluje Pani psychologicznie swoich bohaterów. Czy zainteresowanie grozą, true crime lub horrorem towarzyszyło Pani od zawsze?
Zainteresowanie grozą towarzyszyło mi od zawsze. Już jako dziecko sięgałam po filmy dla dorosłych, kryminały, thrillery. Fascynowały mnie mroczne historie, ale z jakiegoś powodu nie chciałam ich tworzyć. Przez długi czas moje życie było zbyt beztroskie, abym pisała o koszmarach. Ale po wybuchu pandemii rzeczywistość wokół mnie zmieniła się w prawdziwy thriller, a wtedy wszelkie ograniczenia zniknęły.
Wspominając o szóstce głównych bohaterów – Wiktorii, Marice, Tymonie, Danielu, Lanie i Aleksie – nie da się nie zauważyć tego, jak bardzo są od siebie różni. To mieszanina tak naprawdę wielu charakterów symptomatycznych dla Polaków. Każdy z nich ma swoją traumatyczną historię, którą w wyraźny sposób eksponuje Pani w „Grze”. Czy miała Pani postać, którą tworzyło się najlepiej? A może któryś z bohaterów sprawiał Pani największe trudności w pisaniu?
Postanowiłam zabawić się konwencją. Stworzyłam bohaterów, którzy sprawiają wrażenie stereotypowych tylko po to, żeby z każdym kolejnym rozdziałem pokazać, że są tak dalecy od stereotypu jak to tylko możliwe. To dość nietypowe, ale często wchodzę w mentalną relację z moimi postaciami. Zaprzyjaźniam się z nimi albo nie. Najłatwiejsze było dla mnie stworzenie Wiktorii, bo mamy ze sobą wiele wspólnego i miałam poczucie, że świetnie się rozumiemy. Natomiast Aleks stawiał największy opór. Nie chciał wejść ze mną w dialog, był tajemniczy, zmusił mnie, żebym odkrywała jego złożoną osobowość kawałek po kawałku.
Wielu pisarzy ma swoje twórcze nawyki. Mówi się, że Ernest Hemingway lub Virginia Woolf pisali tylko na stojąco! Jak to wygląda u Pani? Czy ma Pani może swoje rytuały związane z pisaniem – takie jak tworzenie o stałych porach lub posiadanie zawsze kubka kawy obok?
Zawsze rozdzielam dwie kwestie. Tworzenie i pisanie. Tworzyć – czyli zapisywać w notesie pomysły, fragmenty tekstu i dialogów – mogę właściwie wszędzie. Zdarzało mi się pisać w szkole, w pracy, w autobusie, trakcie treningów sekcji wspinaczkowej czy ulicznego protestu. Nie mam ograniczeń. Ale praca nad tekstem przy komputerze to już zupełnie inny temat. Tu zasad jest całe mnóstwo. Zwykle wstaję wcześnie rano i piszę aż do późnego południa. Zwykle przez ten czas nie piję ani nie jem, nawet jeśli trwa to osiem godzin. Potrzebuję absolutnej ciszy, najlżejszy dźwięk potrafi wytrącić mnie z koncentracji. Po skończeniu pisania potrzebuję kilku kolejnych godzin w ciszy i spokoju, aby wyjść ze stanu pełnego skupienia i przestawić się w tryb „zwykłego życia”.
„Gra” nie jest Pani debiutem, ma już Pani na koncie oprócz niej cztery wydane książki! Czy ma może Pani jakieś rady dla przyszłych pisarzy?
To ważne, aby początkujący pisarze wierzyli w siebie i w swoją twórczość. To absolutna podstawa. Jeśli pisarz nie uwierzy, że to co tworzy jest wartościowe, nie skończy żadnej książki i nie przekona wydawcy. Sama podczas pisania borykam się z wieloma wątpliwościami, lękami i ograniczeniami, wiem jakie to trudne. Dużym wsparciem może okazać się rodzina i przyjaciele. Druga kwestia to determinacja. Aby wydać książkę w Polsce trzeba być zdeterminowanym. Rynek wydawniczy jest brutalny, momentami bezlitosny. Wydawcy często ignorują przesłane propozycje. Nie można się załamywać po kilku odmowach, trzeba walczyć dalej, szukać innych sposobów publikacji, możliwości obecnie jest całe mnóstwo. Trzecia rada to nie przejmowanie się niekonstruktywną krytyką i hejtem, który nie omija pisarzy, zwłaszcza tych początkujących. Trzeba robić to co się kocha i nie oglądać się na innych.
Na koniec zawsze pytamy naszych rozmówców o dwie rzeczy: młodzieńcze wspomnienia związane z literaturą i ulubione książki. Jakie książki czytała Pani w dzieciństwie i czy pamięta Pani swoją pierwszą samodzielnie wybraną lekturę?
W dzieciństwie bardzo lubiłam książki fanasty. Do moich ulubionych serii należał Harry Potter, Artemis Fowl, Seria Niefortunnych Zdarzeń. Nadal zresztą uwielbiam wracać do tych książek. Pierwszą książką, która na zawsze zapadła mi w pamięć był „Harry Potter i Kamień Filozoficzny”. Czytałam ją nocami, nie mogłam jej odłożyć, dopóki nie skończyłam. Premiera każdej następnej części Harrego była dla mnie świętem, czekałam w kolejce pod Empikiem.
A jakie książki czyta Sara Antczak? Mogłaby Pani wymienić pięć najważniejszych książek w Pani życiu?
Nie ułożę ich w kolejności, bo każda z tych książek jest genialna na swój własny, unikalny sposób. Zacznę od „Rok 1984” Orwella. To książka, którą przeczytałam tylko raz i zrobiła na mnie potężne wrażenie. Niestety, jest wciąż bardzo aktualna. Nie pogodziłam się jednak z jej zakończeniem i nie zamierzam tego robić. Kultowe „I nie było już nikogo” Agaty Christie to moja ulubiona książka królowej kryminału. „Fight Club” – Chucka Palahniuka to jedna z najoryginalniejszych powieści jakie czytałam, narracja brzmi jak połączenie poezji i anarchistycznego manifestu, ma wielką siłę. Z naszego polskiego podwórka uwielbiam „Wzgórze Psów” Kuby Żulczyka i „Wojnę polsko-ruską pod flagą biało – czerwoną” Doroty Masłowskiej. Autorzy to literaccy wirtuozi, tworzą swój własny literacki język. Mogę czytać te powieści w nieskończoność i zawsze odnajdę w nich coś nowego i fascynującego. Mogłabym wymieniać kolejne tytuły jeszcze bardzo długo, ale kiedyś muszę przestać.
Wywiad przeprowadziła Anna Targosz
Autorem zdjęcia Sary Antczak jest Bartosz Pussak
Related Posts
Kategorie
- Aktualności (518)
- Audiobooki (49)
- Bez kategorii (28)
- Ciekawostki o pisarzach (71)
- Ebooki (90)
- Fantastyka (29)
- Filmy na podstawie książek (26)
- Formaty (5)
- Kategorie książek (17)
- Konkursy (19)
- Kryminał (55)
- Książki 2019 (16)
- Książki dla dzieci (11)
- Książki na podstawie filmów (6)
- Książki papierowe (30)
- Książki tygodnia (2)
- Literatura młodzieżowa (11)
- Nagrody literackie (143)
- Nowości na Woblinku (206)
- O książkach (186)
- Premiery książek (98)
- Rankingi książek (100)
- Recenzje książek (35)
- Rynek wydawniczy (203)
- Zapowiedzi książek (57)