Marcin Łokciewicz jest wychowawcą i arteterapeutą. Od 25 lat pracuje w największym szpitalu psychiatrycznym w Polsce, Centrum Leczenia Dzieci i Młodzieży w Zaborze. 24 kwietnia ukazała się, stworzona wspólnie z Katarzyną Kachel, książka pt. „Żyję, czy to mało”. Tytuł ten pokazuje, że pomimo bezlitosnego systemu, można robić wiele dobrego, że miłość, obecność i szacunek są kluczowe w procesie zdrowienia dziecka oraz przywrócenia mu chęci do życia.

Wywiad z Marcinem Łokciewiczem

Jest Pan wychowawcą i arteterapeutą od 25 lat pracującym w największym szpitalu psychiatrycznym w Polsce, Centrum Leczenia Dzieci i Młodzieży w Zaborze. 24 kwietnia ukaże się, stworzona we współpracy z Katarzyną Kachel, książka „Żyję, czy to mało”. Czego czytelnicy mogą spodziewać się po tym tytule?

Kup ebooka Żyję, czy to mało? na Woblink.com

Przewrotnie powiem, że mogą spodziewać się wyjątkowej opowieści o sile miłości. Dlaczego przewrotnie? Ponieważ powstała niesamowita, mam nadzieję, książka ukazująca co się może stać, kiedy tej miłości zaczyna brakować lub jej nigdy nie było. Jak destrukcyjna dla dzieci i młodzieży może być „niemiłość”. O „szklanej” strukturze emocjonalnej współczesnej młodzieży mówi się od lat, zazwyczaj jednak koncentrując się na statystykach. W naszej książce każda starannie wybrana historia jest prawdziwa, a mój wybór bohaterów polegał na tym, by każda opowieść była jak najbardziej symptomatyczna dla problemów z którymi zmagają się w tej chwili dzieci i młodzież. I każdy przypadek to inny młody człowiek, który ma swoje imię, swoje najbardziej intymne zwierzenia i opis swojej walki o to, by jednak przetrwać i w końcu zacząć żyć. Żyć, nie egzystować.

Uprzedzam, że to opowieści wyjątkowo trudne, ale jednak niosące nadzieję, zwycięskie. Każda opowieść jest wstępem do mojej z Katarzyną Kachel dyskusji na temat konkretnego przypadku, a także ogólnie wszystkich problemów z tego wynikających. Nie bierzemy jeńców, nie unikamy niewygodnych pytań i odpowiedzi, nie pudrujemy rzeczywistości. Rozmawiamy więc nie tylko o rodzinie, jej kryzysie, mediach społecznościowych, narkotykach, pornografii, patoyoutuberach, patohiphopie, relacjach, inicjacji seksualnej, szkole, LGBT+, czy samobójstwach. Czy czytelnicy znajdą tu gotowe recepty? Nie, ale na pewno ten tytuł może stać się dla wielu ludzi inspiracją do zweryfikowania patrzenia na siebie, dzieci i świat.

Kim są bohaterowie „Żyję, to mało”?

Sześciu bohaterów to obecni 19latkowie, którzy zgodzili się, ku przestrodze, podzielić swoimi historiami. Wszyscy w swoim życiu znaleźli się na takim zakręcie, że jedynym wyjściem na jego pokonanie, wydawało im się odebranie sobie życia. Przyczyny były różne, różne też były ich uwarunkowania środowiskowe. To cudowni młodzi ludzie, którzy w swoim młodym życiu musieli zmagać się m.in. z przemocą, sextingiem, uzależnieniem od gier czy używek, stali się ofiarami molestowania. Wielokrotnie zawiedli ich dorośli i rówieśnicy. I kiedy wydawało im się, że to koniec, znaleźli się w szpitalu w Zaborze… Teraz zdają maturę lub nawet studiują.

Siódma bohaterka jest od pozostałych o 10 lat starsza. Jej historia to scenariusz na film, a przede wszystkim dowód, świadectwo na to, że pobyt w szpitalu psychiatrycznym może po prostu uratować życie. I to jakie życie !

No i ostatni rozdział to ja, wypracowaliśmy taką koncepcję, że skoro Ci cudownie młodzi ludzie zdecydowali się tak przede mną otworzyć, to może ja zdradzę coś o sobie. W końcu spędziłem tam ćwierćwiecze i ponoć czasem to miało sens…

W „Żyję, czy to mało” czytamy: Zaburzenia odżywiania były częścią mojej codzienności, ale też moim największym sekretem. Bałam się powiedzieć komukolwiek, bo od potrzeby wsparcia, silniejszy był lęk przed tym, że ludzie będą mnie postrzegać jako gorszą. Dlaczego Pana zdaniem choroby psychiczne wciąż są tematem tabu i bywają dla chorych – zupełnie niesłusznie – czymś, czego się wstydzą?

Walczę z tym od lat i wydaje mi się, że mimo wszystko idzie to ku lepszemu. Minimalnie, ale idzie. Na pewno lepiej jest w większych ośrodkach miejskich. Ja pracuję z dziećmi i młodzieżą i mogę powiedzieć, że na płaszczyźnie szkoły średniej to wszystko wygląda coraz lepiej, jest zrozumienie, przestrzeń do pomocy, akceptacja. Kuleje to jednak wciąż na płaszczyźnie szkoły podstawowej. Skąd to wynika? Stereotypy utrwalane od wieków, nasza „polska” niestety mentalność, a przede wszystkim brak odpowiedniej EDUKACJI…

Jakie są Pana zdaniem najbardziej krzywdzące stereotypy dotyczące chorób psychicznych?

To, że większość osób z nimi się zmagającymi to potencjalni zabójcy i gwałciciele.

To, że wszyscy zmagający się z takimi problemami to potencjalni psychopaci i socjopaci.

To, że ludzie zmagający się z problemami psychicznymi zazwyczaj są upośledzeni umysłowo, lub są na granicy normy.

Z danych Komendy Głównej Policji wynika, że rośnie liczba prób samobójczych dzieci i młodzieży. Co jest tego przyczyną?

Tempo naszych czasów. Zamiast redukcji, wzrost czynników stresogennych. Powiększający się kryzys rodzicielski i niestety absolutne poczucie samotności wśród młodych ludzi. Brak realnego wsparcia wśród dorosłych. Przemoc rówieśnicza. Brak higieny cyfrowej.

Na co powinni zwracać uwagę rodzice, żeby nie przeoczyć żadnych znaków wysyłanych przez dziecko zmagające się z problemami?

Jeśli nie chcemy przeoczyć problemów naszych dzieci musimy stworzyć rodzinę opartą na autonomii jej członków, a autorytet rodziców powinien opierać się na szacunku i autentyczności. Jeśli dziecko będzie miało zapewnione poczucie bezpieczeństwa, będzie czuło się kochane, samo przyjdzie ze swoimi problemami i poprosi o pomoc w ich rozwiązaniu. Problemy bowiem będzie miało zawsze, na każdym etapie rozwojowym, to naturalne. Naszym, rodziców, opiekunów zadaniem jest zaś być przy nim i w razie konieczności służyć pomocą w ich rozwiązaniu. Podkreślmy: służyć pomocą w ich rozwiązaniu, a nie rozwiązywać problemów za dziecko.

A co jest najważniejsze w procesie zdrowienia dziecka?

Wsparcie polegające na tym, by poczuło, że nie jest samo. Może zabrzmi to jak banał, ale naprawdę, kiedy dziecko w końcu poczuje, zrozumie, że są wokół niego ludzie życzliwi, tacy, którym ono nie jest obojętne, proces powrotu do zdrowia zaczyna wyglądać zupełnie inaczej. Oczywiście każdy przypadek jest inny, czasem konieczna jest farmakoterapia, innym razem nie postawimy dziecka na nogi bez psychoterapii, pamiętajmy jednak, że podstawą, bazą do rozpoczęcia terapii jest zapewnienie poczucia bezpieczeństwa i otoczenie serdeczną troską.

Wywiad przeprowadziła Martyna Latkowska
Zdjęcie pochodzi z archiwum prywatnego Marcina Łokciewicza