W setną rocznicę brutalnego zabójstwa Mikołaja II i jego rodziny, spod Cerkwi Na Krwi wyruszyła przeszło stutysięczna procesja. Nocą z 16 na 17 lipca 2018 roku rzesza ludzi zmierzała w kierunku Ganinej Jamy, rzekomego miejsca ukrycia szczątków zamordowanych Romanowów. W tłumie kroczyli wyznawcy męczeńskiej śmierci ostatniego cara Rosji, przekonani o jego świętości, traktujący Mikołaja II niemal jak jedną z inkarnacji Chrystusa. Obok nich radykalni konserwatyści, nacjonaliści, ubrani w odświętne stroje Kozacy, zwolennicy teorii spiskowych oraz czciciele Rasputina – istny gabinet osobliwości. Co ciekawe, przewodził im Cyryl I, zwierzchnik kościoła prawosławnego w Rosji, który na dodatek odprawił nabożeństwo, nadając tym samym marszowi oficjalny charakter. W tym przedziwnym pochodzie brał udział Albert Jawłowski, autor reportażu „Miasto biesów”, dla którego procesja była punktem wyjścia do opowiedzenia o absurdach współczesnej rosyjskiej polityki.

Miasto biesów

Pod koniec sierpnia, nakładem Wydawnictwa Czarne ukazał się nowy reportaż Alberta Jawłowskiego, pracownika Katedry Metod Badania Kultury Instytutu Stosowanych Nauk Społecznych UW, specjalizującego się w tematyce rosyjskiej. Książkę otwiera scena nietypowa dla reportażu – w powieściowy sposób opisany przebieg mordu dokonanego na carze Mikołaju II i jego rodzinie. W nocy z 16 na 17 lipca 1918 roku, na rozkaz Jakowa Jurowskiego, członkowie rodziny Romanowów oraz ich przyboczni – lekarz, kucharz, kamerdyner oraz pokojówka, więzieni w domu Mikołaja Ipatiewa, zostali siłą przeniesieni do piwnicy, a następnie w brutalny sposób zamordowani przez bolszewików. Następnie, według różnych źródeł, ich ciała wywieziono do lasu, zbezczeszczono i wrzucono do szybów dawnej kopalni rudy żelaza.

Władze komunistyczne, w obawie przed napływem pielgrzymów i fanatyków, chcących odwiedzić miejsce śmierci ostatniego cara, podjęły decyzję o wyburzeniu domu. Likwidacja miejsca kaźni przyniosła jednak odwrotny efekt, „kiedy [dom Ipatjewa] zniknął, pozostawił po sobie wyrwę, puste miejsce, które przyciągało uwagę, niepokoiło”. Dla wielu osób rozbiórka domu wyglądała jak próba zacierania śladów przestępstwa. Nieobecność domu przyciągała ludzi. Od początku lat 90. XX wieku, na wzgórzu, gdzie znajdował się dom, zaczęły zbierać się nocne procesje. Z roku na rok wiernych przybywało. W rocznicę morderstwa pielgrzymi zaczęli maszerować do Ganinej Jamy, rzekomego miejsca ukrycia zwłok cara. Na miejscu domu Ipatjewa stoi obecnie Cerkiew na Krwi. Zanim ukończono jej budowę w 2003 roku, Mikołaj II zdążył zostać okrzykniętym świętym.

Jekaterynburg – miasto trzech jaźni

Jekaterynburg, czyli tytułowe miasto biesów to miejsce, gdzie ścierają się trzy narracje. Metropolia położona jest przeszło 1700 kilometrów na wschód od Moskwy i znajduje się już w azjatyckiej części Rosji. To wystarczająco daleko, by mogły tam równolegle funkcjonować i rozwijać się środowiska nacjonalistów, wierzących w świętość Mikołaja II carbożników oraz kontynuatorów myśli Borysa Jelcyna. Jednocześnie miasto leży na tyle blisko, by te środowiska mogły być swobodnie kontrolowane z Kremla oraz wpływowych oligarchów.

miasto biesów książka tygodnia woblinka
Kup ebooka lub książkę na Woblink.com

Z jednej strony panuje tu oficjalna narracja kremlowska, wedle której Władimir Władimirowicz Putin jest pierwszym sprawiedliwym, przykładnym władcą narodu, który musiał przejąć władzę po skorumpowanym i uzależnionym od alkoholu nieudolnym Jelcynie. Z drugiej zaś widmo Jelcyna jest tu bardzo silnie obecne. To właśnie w Jekaterynburgu (wówczas Swierdłowsku) przyszły pierwszy prezydent Federacji Rosyjskiej objął swoje pierwsze poważne stanowisko pnąc się po szczeblach kariery politycznej. W 1977 roku został bowiem I sekretarzem Komitetu Obwodowego KPZR w Swierdłowsku. Później poszło już z górki ku najwyższym funkcjom w partii, a następnie drastycznemu zwrotowi przeciwko byłym partyjnym kolegom – ku demokracji.

W 2015 roku w Jekaterynburgu otwarto prestiżowe Prezydenckie Centrum Borysa Jelcyna, jeden z najnowocześniejszych budynków w promieniu kilkuset kilometrów. W środku znajdują się sale koncertowe, sale konferencyjne i wykładowe, wielka księgarnia, kawiarnie i klub fitness. Najważniejszym punktem Centrum jest muzeum poświęcone pierwszemu prezydentowi Federacji Rosyjskiej. Została w nim przedstawiona wersja historii Rosji, w której to Borys Jelcyn dał Rosji wolność. I tu mamy do czynienia z kolejną abstrakcją – choć wersja historii przedstawiona w Centrum różni się od oficjalnej narracji nadawanej przez Kreml, to Muzeum Jelcyna działa pod oficjalnym patronatem Kancelarii Prezydenta.

Równocześnie do tych dwóch narracji, funkcjonuje trzecia, najbardziej kontrowersyjna – narracja ludzi zwanych carbożnikami. Nie tworzą oni jednego, spójnego środowiska. To luźno powiązane ze sobą sekty bądź grupy skupione wokół charyzmatycznych kaznodziejów. Łączy je wiara w męczeńską śmierć cara Mikołaja II Romanowa oraz przeświadczenie o jego świętości. Wśród nich dominują nastroje antysemickie, antysystemowe, antyeuropejskie, skrajnie konserwatywne i proimperialne. Ich marzeniem jest przywrócenie starego ładu, bowiem dla nich czas zatrzymał się sto lat temu. W wielu grupach wielbicieli cara pojawiają się teorie, że nie został on zamordowany przez bolszewików, a padł ofiarą rytualnego mordu dokonanego przez chasydów. A im dalej w las, tym więcej teorii spiskowych…

Tysiące wiernych wpatrywały się w wielki ołtarz, rozświetlający noc reflektorami i jaskrawymi telebimami. Z głośników popłynęły psalmy wyśpiewywane niskimi męskimi głosami. Nad głowami ludzi powiewały sztandary upadłego przed wiekiem imperium. W morzu flag i religijnych proporców nie było ani jednej państwowej rosyjskiej flagi. Tak jakby przed stu laty świat zapadł się pod ziemię i dopiero dzisiejszej nocy wynurzył się między brzegami miejskiego zalewu a zboczem Wzgórza Wozniesienskiego.

Rosja – jądro dziwności

Chcąc nie chcąc główną bohaterką reportażu jest Rosja, a konkretnie jej dziwność. Jawłowski prowadzi czytelników przez świat rosyjskich radykalnych organizacji. Nie da się uniknąć pokazania ich w szerszym kontekście. Wszystkie odnoszą się do burzliwej historii kraju, powstają w interesie oligarchów bądź sterują nimi politycy. Trzeba pamiętać, że w przeciągu stu lat Rosja przeszła drogę od carskiego imperium, przez rządy komunistów, po (rzekomą) demokrację. Co więcej, w czasie istnienia Związku Radzieckiego mieliśmy do czynienia z kilkoma zwrotami, czy to po śmierci Stalina, czy to w czasach pierestrojki, gdzie różne symbole, postaci czy wydarzenia nabierały nowego znaczenia lub je traciły. Jedną z takich ikon jest Mikołaj II, postać bardzo niejednoznaczna historycznie. Z jednej strony stanowi symbol uciśnienia, którego śmierć (dla niektórych męczeńska) rozpoczęła nową erę w historii świata, wyrywając Rosję z imperialnych łańcuchów. Z drugiej zaś jest przykładem brutalności i bezwzględności bolszewików, którzy zmusili cara do abdykacji, a następnie w bestialski sposób, wraz z całą jego rodziną, zamordowali. Tym samym podnieśli rękę na dobre imię kraju i przejęli władzę nielegalnie. Dla wielu carbożników, od stu lat krajem rządzą uzurpatorzy. Jedyną dobrą drogą dla kraju jest przywrócenie starego ładu.

W 2000 roku sobór Rosyjskiej Cerkwi Prawosławnej Patriarchatu Moskiewskiego uznał oficjalnie Mikołaja II za świętego. Powodów można doszukiwać się wielu, jednak bez wątpienia kluczową rolę odegrała tu chęć udobruchania wielbicieli cara. Władze Kościoła, w obawie przed nasilającymi się nastrojami w różnych obozach carbożników, zdecydowały się wynieść Mikołaja II na ołtarze, odkładając na dalszy plan kontrowersje związane z tym, że oficjalnie nie udało się odnaleźć jego szczątków. Nie da się ukryć, że uświęcenie Mikołaja II w znacznej mierze przyspieszyło prace nad budową Cerkwi na Krwi. Jednocześnie poza wymienionymi miejscami kultu, próżno szukać w Rosji pomników Mikołaja II. Car nie pojawia się również w wysokobudżetowej animacji poświęconej historii kraju w Muzeum Borysa Jelcyna. W oficjalnej narracji ostatni car Imperium Rosyjskiego praktycznie nie istnieje.

Wieczny Putin

Albert Jawłowski podjął się karkołomnego zadania, próby opisania współczesnej Rosji, kraju dziwnego, wręcz groteskowego. W „Mieście biesów” lawiruje między zwolennikami Putina, zaślepionymi zyskiem oligarchami, sentymentalnymi byłymi przybocznymi Jelcyna, skrajnymi nacjonalistami, komunistami, imperialistami, sekciarzami, bojówkarzami organizacji nacjonalistycznych, kościelnymi hierarchami, wyznawcami spiskowej teorii dziejów i komicznymi „artystami” romansującymi z obozem władzy. Książka na pewno przypadnie do gustu czytelnikom chcącym dowiedzieć się czegoś o kondycji rosyjskiej polityki oraz o panujących w kraju nastrojach społecznych. Łatwo się jednak w tej opowieści zgubić – wydaje się, że autor chciał w swojej książce zmieścić zbyt wiele tematów. Na dodatek z rytmu wybijają używane przez Jawłowskiego neologizmy i niepotrzebne potocyzmy („Romanow to skończony przegryw”, „trudno się dziwić ludziom, którzy mają głębokie poczucie, że są ordynarnie dymani”, „poczucie wyautowania”, „wyszczekany facio w dziwnym mundurze”, „wdawał się w […] przypały”). Jawłowski w większości posługuje się poważnym, momentami naukowym językiem, dlatego kompletnie nie rozumiem tego zabiegu. Tym bardziej, że nie da się ich wytłumaczyć potrzebą budowania atmosfery czy imitowania slangu opisywanego środowiska. A jeśli taki był cel autora, to został zrealizowany bardzo niekonsekwentnie.

Na koniec warto podkreślić, że „Miasto biesów” to także książka o zwykłych mieszkańcach Rosji, próbujących odnaleźć się w tym galimatiasie. To opowieść o ludziach walczących o godne życie, równość, demokrację i tolerancję, których sukcesywnie uciszają organy związane z Kremlem. Jak podaje Centrum Analityczne Jurija Lewady, przeszło połowa ludzi w wieku 18-24 lat marzy o emigracji. Warto tu wspomnieć o przytaczanej przez Jawłowskiego anegdocie o Aleksandrze Gabyszewie, samozwańczym szamanie, który wiosną 2019 roku wyruszył na piechotę z Jakucji do Moskwy. Celem jego wędrówki było pozbawienie władzy Władimira Putina. Gabyszew twierdzi bowiem, że „wystarczy wygnać Putina, a potem wszystko ułoży się samo. I tyle”. Podobnie, jak ekscentryczny szaman-wybawca, myśli wielu młodych mieszkańców Rosji. 

Tymczasem 4 lipca weszła w życie nowelizacja konstytucji. Dzięki niej sześćdziesięciosiedmioletni Władimir Putin będzie mógł ubiegać się o kolejne dwie kadencje prezydenckie.