lntymny dziennik choroby matki i żałoby syna, a równocześnie literacka podróż Piotra Strzeżysza do dzieciństwa i młodości "Kochana Mamo, gdy będę duży, to Ci przywiozę wielbłąda z podróży" - choć dorosłemu Piotrowi nie udało się spełnić obietnicy złożonej na laurce przez siedmioletniego Piotrusia, Mama pozostała najbliższą mu osobą. Jego nowa książka to intymny dziennik kolejnych etapów choroby matki i żałoby syna. Układając mozaikę wspomnień, autor tworzy obraz ich relacji, ...
lntymny dziennik choroby matki i żałoby syna, a równocześnie literacka podróż Piotra Strzeżysza do dzieciństwa i młodości „Kochana Mamo, gdy będę duży, to Ci przywiozę wielbłąda z podróży” — choć dorosłemu Piotrowi nie udało się spełnić obietnicy złożonej na laurce przez siedmioletniego Piotrusia, Mama pozostała najbliższą mu osobą. Jego nowa książka to intymny dziennik kolejnych etapów choroby matki i żałoby syna. Układając mozaikę wspomnień, autor tworzy obraz ich relacji,...
Makaron w sakwach, czyli rowerem przez Andy i Kordyliery+Rozbitek. Siedemdziesiąt sześć dni samotnie na morzu Rozsiadłem się na niedużym placyku. Zajadałem konserwę, popijając jęczmienną nalewką, kiedy przysiadł się do mnie postawny, barczysty mężczyzna. (...) skąd jesteś? Z Polski.(...) A sól w Polsce jest? Sól? Tak, mamy sól. Dużo soli. Dużo macie soli? Ale nie tyle, co w Boliwii, tutaj wszędzie sól. Tak, tyle to pewnie nie mamy, ale też mamy dużo, tylko że nie w jeziorach...
Spotkania z drugim człowiekiem, nie mniej poruszające spotkania ze zwierzętami, wreszcie spotkanie z samym sobą i szukanie prawdy o świecie ukrytej między rzeczywistością jak najbardziej fizyczną, namacalną, a tą oniryczną, rozciągającą się gdzieś na pograniczu widzenia i śnienia. Piotr Strzeżysz w swojej najnowszej książce opisuje rowerową podróż przez obie Ameryki, jednak zamiast przewodnikowych opisów znajdziemy tu mieszankę utkaną z wydarzeń, wnikliwych obserwacji i osobi...
Z materii przeżyć, nagromadzonych w trakcie trwającej wiele miesięcy i liczącej tysiące kilometrów rowerowej wyprawy z Patagonii na Alaskę, autor maluje słowem pojedyncze, pozornie banalne i niewiele znaczące obrazy - porysowany blat stołu, mężczyznę sprzedającego plecaki, porzuconą paczkę chipsów, odpoczynek pod sklepem, spotkanie z miejscowym wykidajłą, zalany aparat fotograficzny czy wizytę w domu zamieszkanym przez rudą kotkę. Owe opisy stają się osnową fabularnej opowie...
Czułem smutek, taki zwyczajny, jaki się czasami czuje, kiedy żegnamy kogoś dopiero co poznanego, podświadomie wiedząc, że ten ktoś odszedł na zawsze, a nam się wydaje, że coś nam umknęło, czegoś w tym krótkim spotkaniu zabrakło i że zaraz, za moment, tych kilka krótkich chwil rozpłynie się w niepamięci i teraz już nic nie da się zrobić, aby je ocalić. Może każde takie spotkanie, ci wszyscy przypadkowi ludzie na mojej drodze, zabierają jakąś cząstkę mnie, a ja zabieram cząstkę...