Opis treści
Prawo konstytucyjne od zawsze było zarażone bakcylem polityczności. Jest to zresztą ze wszech miar zrozumiałe i naturalne, gdyż nie można na serio badać instytucji i procesów włożonych w gorset konstytucji, bez analizowania szerszego tła, które z oczywistych powodów wymyka się doktrynie prawa konstytucyjnego. To ostatnie, zorientowane głównie na badanie norm prawnych, nie jest bowiem w stanie odpowiedzieć na wszystkie, ważne i mniej ważne pytania jakie pojawiają się a propos procedur, instytucji i zjawisk, które regulują przepisy prawa. Stąd też, bez spojrzenia jakie proponują nauki polityczne czysto doktrynalne ujęcia okazują się albo niepełne albo zupełnie bezradne, gdyż nie są one w stanie odpowiedzieć na tak rudymentarne w gruncie rzeczy pytania jak np.: „po co”, „dlaczego” czy „w jaki sposób”. Jest tak tym bardziej, że dziedzina spraw uregulowanych przez konstytucję (szeroko zresztą rozumianą) jest dziedziną najczęściej żywą i żywiołową, modyfikowaną przez procesy polityczne, które często albo w ogóle odwracają „do góry nogami” instytucje konstytucyjne, albo – co najmniej – nadają im nieco odmienny, zmutowany sens. Zresztą, z reguły tak bywa, że konstytucje nie są w stanie uregulować wszystkiego i pozostawiają sporą cześć „prawa politycznego” – jak nie bezzasadnie nazywano kiedyś prawo konstytucyjne – praktyce, która może, i najczęściej ujawnia rozmaite elementy nieodwzorowane a la lettre albo zmienia ich profil.
(Ze wstępu)