Lekturę tomu, który wydaje się zarówno poetyckim diariuszem, jak wirydarzem i „ogrodem nieplewionym”, może warto rozpocząć od środka, by wydobyć zamieszany w różnorodną materię słowną trzyzdaniowy aforyzm. Brzmi on jak manifest, więc niech posłuży za wykładnię kompozycji hybrydycznego zbioru: „Proza dociera do granicy języka i zawraca. Poezja zaczyna się od próby wyjścia poza wszelkie granice. Za granicą języka polskiego żyje wiele nieznanych polskich języków obcych”. Autor p...