RADOGOSZCZ-GUSEN Apele przebiegały szybko i sprawnie, gdy wszystkie liczby się zgadzały. Kiedy jednak kogoś brakowało – rozpętywało się istne piekło. Esesmani, blokowi i kapo przetrząsali każdy kąt obozu w poszukiwaniu brakującego więźnia. My zaś staliśmy na baczność, dopóki go nie odnaleźli – żywego lub martwego. Trwało to kilkanaście minut, czasem godzinę lub dłużej. Jeżeli więzień żył, był natychmiast bestialsko mordowany na oczach całego obozu. Podobna zasada obowiązywała...