Opis treści
Gdy w roku 1704 król szwedzki, Karol XII, mając w swych rękach znaczną część Polski, postanowił ostatecznie zlikwidować wojnę z Sasem, Augustem II, drogą detronizacji króla „Mocnego” i wyboru przychylnego sobie nowego władcy Rzeczypospolitej – wówczas rozglądał się za najodpowiedniejszym kandydatem na tę godność. Po uwięzieniu Sobieskich przez Sasa sprawa nie była łatwa do rozwiązania. Zapytany przez Karola o zdanie, prymas Radziejowski wymieniał kilka nazwisk panów polskich, podkreślając przecież, że największe widoki – jego zdaniem – ma Hieronim Augustyn Lubomirski, hetman wielki koronny.
Hieronim Lubomirski stał wówczas u szczytu swej burzliwej kariery. W manifeście, wydanym pod koniec roku 1704 w celu oczyszczenia się z ciężkich zarzutów, stawianych mu przez szerokie masy szlachty, hetman podkreślał, że w ciągu swego życia przeszedł przez liczne szczeble kariery, dobijając się najwyższych zaszczytów i urzędów. Od swej młodości służył ojczyźnie – pisał on – „wojenną traktując usługę od ośmnastego roku młodości swojej zacząwszy, aż do tego podeszłego już wieku, żadnej nie opuściwszy kampaniej, a wszystkim publicznym Rzplitej assistendo radom. Szedłem przez stopnie do honorów, do tej najpierwszej w senacie i wojsku przyszedłszy godności”.
Istotnie, biografia Lubomirskiego, to pokaźny szmat naszych dziejów. Pierwsze swe kroki na arenie życia publicznego i w obozie wojskowym Hieronim stawia za rządów Michała Korybuta Wiśniowieckiego. Na tle czasów Jana III wybija się już silnie jego działalność. Można śmiało powiedzieć, że nie było żadnej znaczniejszej akcji wojennej, niemal żadnej intrygi dworskiej, ani też poważniejszej akcji politycznej, w której nie można by się doszukać udziału Hieronima Lubomirskiego.
W bezkrólewiu po Janie III jego rola jest już decydująca. Wreszcie pierwsze lata Augusta II i czasy wojny północnej pozwalają mu wybić się na czoło wypadków – wtedy to spoza mgieł niepewności i oparów nieszczęść, zalegających obszary Rzeczypospolitej, ukazał się jego oczom fantom korony królewskiej, tylko na jeden moment, by wkrótce zniknąć bezpowrotnie i pogrążyć hetmana w szarzyźnie ostatnich dni jego żywota.