Jerzy Stuhr nie tylko sypie anegdotami o sławie, która powoduje, że ludzie lubią „kuknąć sobie na Stuhra”, czy o swoich sposobach zniewalania widza, ale także porusza trudniejsze tematy: zwierza się ze swojego stosunku do spraw ostatecznych, mówi o przyczynach odejścia ze Starego Teatru i wymarzonych projektach, których dotąd nie udało mu się zrealizować. Potrafi także podrażnić nasze dusze pisząc o prowincjonalizmie Polaków, o polskich kompleksach.
Marek Mikos wysłuchał dojrzałego artysty i człowieka, wiele faktów ze swojego życia Jerzy Stuhr ocenia już w inny sposób niż dokonał tego w swej pierwszej książce (Sercowa choroba, 1992). Czuje się dziś bardziej reżyserem niż aktorem, wiele myśli o ludziach, którzy zmienili jego sposób widzenia świata. Przyznaje, że nie ma dnia, w którym nie wracałby myślą do Krzysztofa Kieślowskiego, co uważa za rodzaj hołdu składanego duchowemu mistrzowi.