Chciałam bezwstydne ukryć spojrzenie, w malunek aktu zaplotłam dłonie, twarz mą piekący oblał rumieniec, zapulsowały przyjemnie skronie. Nocna sukienka upadła miękko, jakby ciągnięta nieznaną siłą, dotknęłam ust twych włosami, ręką i przykucnąwszy, się nachyliłam. Uniosłam głowę z niemym oddaniem, by ładną, godną uczynić chwilę, nad sobą chłodny ujrzałam ranek, zaspane jeszcze pierwsze motyle. fragment wiersza „Noc Świętojańska”...