Na posterunku (Komendzie) kończono już palenie akt, więc kolejno wychodzili ludzie do swoich rodzin. Wszelka służba ustała, bo wyjazd był już bliski. Czekano tylko na pana Starostę Stefana Tymińskiego, który chciał się z nami pożegnać. Rezerwiści odeszli do swych domów, bo uważali, że dla nich ewakuacja nie była konieczną. Załogi posterunków Stecowa, Wołczkowa, Widynów i Załucza przybyły na nasz posterunek w Śniatynie.
/fragment książki/