Emil wie, że psot się nie wymyśla. One robią się same. Przecież nie chciał złapać taty w pułapkę na myszy… Ani wypuścić z pastwiska barana Blarena… Bo Emil to dobry chłopak. I wcale nie jest skąpy. A na pewno nie w dawaniu całusów! Koniec końców nawet mała Ida, siostrzyczka Emila, marzy o tym, by przytrafiła jej się jakaś psota i by za karę posiedzieć sobie trochę w stolarni. Jest sobotni wieczór – Emil siedzi w stolarni i struga setnego drewnianego ludzika. Nie tak wyobraża...
Biedny Emil! Że też zawsze, kiedy chce zrobić dobry uczynek, wychodzi mu z tego psota! Bo cóż jest winien temu, że tatuś wdepnął w zastawioną przez niego pułapkę na myszy? Albo że ciasto na kluski zaczyna fruwać, gdy tylko w pobliżu znajdzie się tatuś? Jest sobotni wieczór - Emil siedzi w stolarni i struga setnego drewnianego ludzika. Nie tak wyobrażał sobie ten jubileusz! Na domiar złego Alfred, zamiast świętować z Emilem, czuli się z Liną. Emil ma już tego dość. Już on poka...