Całą wojnę mieszkałem przy Półwiejskiej w Poznaniu, a brama mojego domu wychodziła prawie na wprost ulicy Kwiatowej, przy której w jednym z mieszkań, jak się później wydało, istniało laboratorium podziemnej organizacji, mającej na celu walkę z okupantem również za pomocą trucizny tam produkowanej. Kiedy organizacja wpadła, to mówiono po domach, że jej członkowie zatrudniali się w niemieckich restauracjach w charakterze kelnerów i wsypywali truciznę do jedzenia oficerom Wehrma...