Z ust poezji Kaliny Jaglarza mówią zwierzęta i uchodźcy przy białoruskiej granicy. Słowo zostaje wygnane z człowieczego komfortu. Poruszamy się po literach obrosłych mchem, w których można wytropić ślady owiec albo psa i zmęczyć się cudzym marszem. W lesie kurczącym się od świateł granicznych patroli poezja zrasta się z obcoplemiennym. Zwierzęcy jest rdzeń zwierzenia tych jakże gościnnych wierszy.Krzysztof CzyżewskiKalina Jaglarz bierze odpowiedzialność za słowa, wie, jak wyp...