Pisząc tamten strumień świadomości – bo tak trzeba go nazwać – nigdy nie przysłaniał mi cel, by ujrzał on kiedyś światło dzienne. Proces wylewania się tych historii na papier traktowałem w gruncie rzeczy jako formę terapii. Po długim czasie, kiedy udało się postawić ostatnią kropkę, kiedy myślałem, że zamknąłem pewien etap swojego życia, zaczęła – na początku nieśmiało – przebijać się myśl o wypuszczeniu tego w świat… Jest to rozdział w moim życiu największych rozczarowań i ...