Opis treści
Piotr Wróbel – Absolwent Uniwersytetu Wrocławskiego (etnografia) i Uniwersytetu Warszawskiego (dziennikarstwo). Były dziennikarz z ponad 20-letnim stażem w tym zawodzie. Nie ma cesarskiego życia, bo – jak sam zapewnia – stało się tak tylko i wyłącznie dlatego, że nie przyszedł na świat na skutek cesarskiego cięcia. Oprócz dziennikarstwa zarabiał na życie m.in.: sprzedawaniem zniczy i rozwożeniem pizzy. Ta książka to jego debiut. Pytany, dlaczego wcześniej nie postanowił napisać książki, odpowiada: „Bo wcześniej mi się nie chciało”…
Gagarin w poszukiwaniu Boga
Ojciec, Franciszek, całymi dniami pracował na budowach. Mówiono o nim: „złota rączka”. Zajmował się stolarką, był cieślą, kołodziejem i kowalem. Do chałupy przyjeżdżał tylko na soboty i niedziele. I to nie zawsze. Z czasem zaczął się nawet trochę dorabiać, bo kupił dwie morgi pola. Matkę uderzył tylko raz. Kiedyś przywiózł dwa kilogramy kiełbasy, a ona – nie wiem, dlaczego – nie chciała wziąć. Zdenerwował się chłopisko i zaczął tą kiełbasą okładać matulę jakby na dowód, że w Kieleckiem nie wszystkie spory rozstrzyga się wyłącznie przy użyciu wideł. Ojciec dużo pił. W swoim fachu był mistrzem, a porządny mistrz nie mógł być porządny, gdyby nie potrafił dużo wypić. Każda budowa kończyła się wiechą. Czyli – popijawą. Ludzie stawiali mu chętnie i dużo sądząc, że wypije co swoje i mało weźmie za robotę. I ojciec wypijał co swoje i mało brał za robotę. Coraz częściej nie wracał do domu i coraz częściej znajdywano go zamroczonego w rowie. Kiedyś to się musiał w tym rowie przeziębić, bo jego szyję pokryły liszaje i czyraki. To z tego powodu trafił do szpitala. Zmarł 12 kwietnia 1961 roku. „Popatrzcie no! Do czego to mogą doprowadzić zwykłe czyroki i liszaje – komentowano na jego pogrzebie. – Popatrzcie no, do czego Ruskie mogą doprowadzić” – komentowali inni, pozostający pod wrażeniem, że dokładnie 12 kwietnia tego roku Gagarin wyruszył na podbój kosmosu. „Ruscy wysłali Gagarina w kosmos, żeby sprawdził, czy Pan Bóg jest” – tak komentowali to wydarzenie ci, którzy uważali, że Bóg czai się tuż nad gęstą warstwą cumulusów.