Opis treści
Pisać, wystarczy jedno słowo, a już pojawia się i pracuje język, a wraz z nim nieścisłości, pułapki – cała przeszłość mowy. Dla pisarza nie ma nic bezpośredniego, nawet jeśli jest wyczulony na to, co nie posiada jeszcze nazwy ani określonego kształtu. Intuicyjnie rozpoznaje odmienną jakość prawdy, która tkwi w kwitnącej gałązce albo w toczącym się po dnie wąwozu kamieniu. Jednakże próba odtworzenia w słowach nieskończonej gęstości lub kompletnej pustki jest od początku szaleńczym pragnieniem, z którego strona po stronie musi rezygnować żywiąca się takimi doświadczeniami poezja.
Jeszcze dziś niektórzy malują w ten sposób: wychodząc od kolorów, które na płótnie rozpraszają nasze wspomnienia i przekraczają znaczenie. Takie malarstwo jest tylko sobą: wydaje się, że kurtyna została rozdarta i mamy dostęp do bezpośredniego doświadczenia.
[fragment tekstu]