Opis treści
Niniejsza edycja, przygotowana według wydania z 1969 roku w Possev-Verlag, Frankfurt/Main, jest wyjątkowa, ponieważ zaznaczone w niej zostały wszystkie ingerencje sowieckiej cenzury.
Michaił Bułhakow zaczął pisać „Mistrza i Małgorzatę” w 1928 roku, ukończył w roku 1940, na kilkanaście dni przed śmiercią. Książka ukazała się w druku po 40 latach i rzecz niespotykana – natychmiast stała się światowym bestsellerem! Do dzisiaj i śmiech, i łzy towarzyszą lekturze „Mistrza i Małgorzaty”.
Bułhakow opisał świat współczesny szyderczo i bez litości, nie pozostawiając czytelnikom szczególnej nadziei, na pociechę zostawił obietnicę, że „rękopisy nie płoną”, że człowiek jest, a może raczej bywa – dobry. Nawet szatan w „Mistrzu i Małgorzacie” okazuje się w końcu przyzwoitym facetem.
W Polsce powieść Bułhakowa niezmiennie cieszy się ogromnym powodzeniem. W rankingu czytelników i ekspertów „Rzeczypospolitej” w 1999 roku została uznana za najważniejszą powieść XX wieku.
Czytelnik Woblinka 02-08-2020
Czytelnik Woblinka 02-08-2020
Combo przeniezwykłe - szatańska ferajna i komunistyczna Moskwa - z tego musiało się zrodzić coś dobrego. Właśnie, coś dobrego... A jak to się zaczęło? W pierwszym rozdziale poznajemy dwóch literatów dywagujacych nad istnieniem Jezusa, w których rozmowę włącza się nieznany mężczyzna. Nowy rozmówca jest intrygujący - niby uczony, a gada jak wariat; nietutejszy, ale jakby krajan; uprzejmy, lecz przy tym nieco przerażający, a do tego wszystkiego twierdzi, że był przy ukrzyżowaniu Chrystusa! Reszta leci jak z płatka. Mnogość wątków i postaci nie pozwala się oderwac, jednakże nie to czyni tę powieść wyjątkową. Zaryzykuję stwierdzenie, iż jest to jedyna książka, w której nie da się przewidzieć, co będzie w następnym rozdziale, ba, tu nie mamy pojęcia, co się stanie na następnej stronie. Po drugie przedstawiono nam świat postawiony na głowie. Absurd goni absurd, ale we wciągający i SENSOWNY sposób! Diabeł i jego szajka okazują się być lepszymi od wielu ludzi, az momentami chciało by się do tej bandy dołączyć, a to trochę niepokojące, bo bądź co bądź to siły zła. Nad znaczeniami nie ma, co się rozwodzić, gdyż jest ich zbyt wiele i prawdopodobnie nie istnieje jedna słuszna interpretacja, każdy widzi tu co chce, trochę jak z walizką w "Pulp fiction". O autorze też można by się rozpisać (problemy z wydaniem powieści, wychowanie w prawosławnej rodzinie teologa itp.), tylko po co? Najważniejsza jest książka. A co do Behemota, no cóż, jest u mnie w domu. I wstydzę się bardzo, bo na "ty" jesteśmy od lat wielu, a fakt faktem bruderszaftu nie piliśmy, taki nietakt...
Opinia nie jest potwierdzona zakupem