Opis treści
Część druga monografii Nauka chodzenia, szeregując artykuły w problematycznie zbieżne serie i zarazem dobierając autorów w bliskie pokoleniowo zestawienia, okazuje się dzięki przyjętej koncepcji wyrazista tematycznie i spójna kompozycyjnie. W tym przeglądzie różnorodnych neoawangardowych propozycji lat 60. i 70. oraz wprowadzeniu w poezję dwóch następnych dekad na plan pierwszy wysuwa się tym razem nie tyle relacja z przedwojenną wersją formacji, która była szczególnie ważna w pierwszym tomie Nauki chodzenia, lecz aura politycznego zaangażowania oraz wszelkie paradoksy i niespójności poszczególnych awangardowych projektów, wynikające tak z lokalnych uwarunkowań „określonej epoki”, jak i różnic rodzimego wariantu awangardy, konfrontowanego tu z wydaniami europejskimi i amerykańskim, z uwzględnieniem zwłaszcza kontrkulturowego zaplecza formacji.
Fragment recenzji prof. dr hab. Joanny Grądziel-Wójcik
Po lekturze drugiego tomu Nauki chodzenia stwierdzam jednoznacznie, że w niczym nie ustępuje on temu pierwszemu, konsekwentnie rozwija założenia całości projektu, składa się z wielu wnikliwych, znakomicie pomyślanych i napisanych tekstów. Przypominam w tym miejscu, że całe dwutomowe przedsięwzięcie jest efektem projektu badawczego, którego podstawy zostały gruntownie przemyślane w najdrobniejszych szczegółach. Nauka chodzenia to profesjonalnie przygotowana i napisana monografia zbiorowa, na którą składa się szereg głębokich, wnikliwych studiów analitycznych poświęconych „późnej awangardzie”. To właśnie wysoki profesjonalizm zebranych tekstów decyduje o tym, że do tej książki będzie musiał sięgnąć każdy, kto w przyszłości zechce zajmować się podobną problematyką.
Fragment recenzji prof. dr. hab. Adama Dziadka
O wpływie polityki na polską literaturę i sztukę lat 60. i 70., jak również dekad sąsiednich, nie trzeba nikogo przekonywać. Polityczności ówczesnej literatury – nie wyłączając dorobku sukcesorów awangardy czy też po prostu rodzimych twórców neoawangardowych – nie sposób jednak ograniczać do jawnych czy zawoalowanych wypowiedzi pisarzy komentujących poczynania władzy ludowej. Nie można jej także sprowadzać do krytyki systemu, na różne sposoby wpisywanej przede wszystkim w nowofalowe dezyderaty ideowe i artystyczne. Impuls polityczny – zwykle naruszający linie demarkacyjne między życiem w jego jednostkowym i społecznym wymiarze a sztuką nowoczesną i jej autonomią – obecny był nie tylko w samej twórczości, ale też w jej głębokich, niekiedy iście intymnych motywacjach. Bywał on we wskazanym okresie podnietą do snucia refleksji o własnym miejscu w historii pozbawionej punktu oparcia w historiozoficznych wielkich narracjach. Jeżeli bowiem poezja miałaby być niezgodą, jak u zarania lat 70. głosili członkowie grupy Teraz, to niezgoda ta musiałaby dotyczyć iluzji i fałszu symbolicznego porządku, podtrzymywanych przez oficjalną kulturę. Musiałaby być niezgodą na złudzenie stabilizacji, maskującej powrót dawnych, historycznych zagrożeń i nabrzmiewanie nowych w pozornie jednolitym społeczeństwie przełomu lat 60. i 70.
Fragment wstępu Pawła Mackiewicza