Opis treści
Rankiem 4 lutego 1864 roku feldmarszałek porucznik Ludwig von Gablenz, wódz naczelny ekspedycyjnego korpusu austriackiego, wizytował żołnierzy, którzy w dniu poprzednim w rejonie szlezwickiej miejscowości Ober-Selk stoczyli ostrą potyczkę z siłami duńskimi. W świcie rakuskiego generała podążał liczący sobie wówczas 32 lata kapitan Wilhelm von Grndorf, którego losy odzwierciedlały pokrętne dzieje habsburskiej monarchii. On sam w dobie Wiosny Ludów przeżył okres fascynacji rewolucyjnymi ideami, co zaowocowało nawet wstąpieniem przezeń w szeregi formowanego w Grazu Legionu Akademickiego, mającego bić się za zwycięstwo nowych prądów. Po upadku wiedeńskiej rewolucji młody Grndorf uniknął spodziewanych represji dzięki protekcji wuja, wysoko postawionego wojskowego w służbie Franciszka Józefa I. Z rewolucjonisty Wilhelm stał się oficerem Najjaśniejszego Pana, na polach Solferino zyskując tytuł szlachecki. Tamtego ranka pełen entuzjazmu idumy z cesarskiej armii przyglądał się bacznie widowisku rozciągającemu się przed jego oczyma, o czym sam po latach tak informował: Zostałem zaproszony przez głównodowodzącego na przejażdżkę na Wzgórze Króla Sygurda, gdzie dzień wcześniej brygada Gondrecourta stoczyła chwalebny bój z siedmioma batalionami generała Steinmanna. [...] Złożony z dzielnych Polaków sławny 30 pułk utracił tam majora Stampfera, który zginął śmiercią bohatera, gdy prowadził własny batalion do szturmu na wspomniane wzgórze. [] Potyczka okazała się gorąca, choć owego dnia temperatura spadła do dziewiętnastu stopni poniżej zera. Brygadzie Gondrecourta słusznie nadano...