Opis treści
Pisząc o książkach ukazujących się w Warstwach, nie zdradzamy zwykle kuchni towarzyszącej procesowi wydawniczemu, tym razem jednak pozwolimy sobie na mały wyjątek. Bowiem tom „śnieg” Macieja Roberta najprawdopodobniej dzierży tytuł warstwowego rekordzisty, jeśli idzie o czas potrzebny do podjęcia decyzji o wydaniu. Zaczęło się od przesłania przez autora niezobowiązującego maila z zachętą do lektury, po którym w przeciągu ledwie kilkunastu godzin trzy osoby z naszego zespołu uznały, że ten tom musi znaleźć się w naszym portfolio. A że był maj 2021, trwał właśnie we Wrocławiu Festiwal Silesius, na którym Maciej Robert był akurat obecny, jeszcze przed zapadnięciem zmroku ewidentnie zaskoczonego poetę szefujący Warstwom Irek Grin powitał na pokładzie.
Co tak poruszyło nasz zespół w książce Roberta? Nie ma tu jakieś zaskakującej zmiany dykcji, nie wymyśla poeta siebie na nowo. Podobnie jak przy poprzednich tomach i tutaj mamy książkę konceptualną, którą czytać należy raczej jako całość. Znowu są konkretne przestrzenie, tak ważne fabularnie i nakreślone niezwykle plastycznym językiem. Są historie miejsc i ludzi, i znów, to wszystko już z twórczości Roberta znamy. A jednak. Gęstość, z jaką serwuje nam poeta opowieść, momentami przytłacza, tematyka i zaangażowanie książki porusza. Robert opowiada o Polsce, Polsce smutnej, brudnej, gdzie rodzinę uznajemy za wartość nadrzędną, ale o zbrodniach na dzieciach dokonywanych przez samozwańczych przewodników ludu potrafimy zapominać z niezwykłą łatwością, zupełnie jak o tytułowym śniegu wczesną wiosną.