Opis treści
Piotrek biegał w dzieciństwie po zamarzniętej rzece i wpadł tam na stół zastawiony kartami do gry. Wokół, nie wiadomo skąd, grała ciepła, stara muzyka. W popielniczce żarzył się jeszcze czyjś papieros. Już o tym nie pamięta, choć powinien.
Teraz kocha kobietę, której nie potrafi uratować. O tym nie zapomina nigdy. Z każdym dniem jest jej coraz mniej, a on sam zaczyna ją częściej wspominać, niż faktycznie widzieć. Czy dałem z siebie wszystko? – pyta podczas mdłych, samotnych nocy. Zawsze tak samo. Sylaby są już starte od ciągłego używania, wyrazy sczepione ze sobą tylko na słowo honoru. Próbuje o tym nie myśleć, zasnąć, zignorować, ale wie, że nie może, tak jak tonący człowiek nie może sobie nagle wykształcić skrzeli.
Czy dałem z siebie wszystko? – pyta, pluje sobie tym pytaniem w twarz. Jeszcze nie. Nie do końca. Gdzieś tam może być rozwiązanie. Szuka go, przemierzając ulice śpiącego miasta. Musi tylko pamiętać, że każdy budynek, każdy znak drogowy, pęknięcie w chodniku, kałuża, ulica, mgła, latarnia, że wszystko może kryć w sobie tajemnicę.