Opis treści
Świat islamu i sport? Dla przeciętnego polskiego odbiorcy, nawet tego, który cokolwiek czyta, to jakaś niedorzeczność. Muzułmanie co najwyżej zajmują się sportowo terroryzmem. Taki obraz serwują nam w pierwszym rzędzie politycy, a za nimi zaraz dziennikarze z Bożej łaski.
Wśród całej gamy skojarzeń, jakie przywołuje współczesny świat islamu, nie ma z pewnością sportu. Co więcej, wydaje się, że spośród wszystkich religii to właśnie islam jest najmniej przychylny uprawianiu sportu przez swoich wyznawców. Dowodów widzimy aż nadto – ograniczenia związane z ubiorem kobiet, post w miesiącu Ramadan, który może negatywnie przekładać się na sportowe osiągnięcia, czy wreszcie – w zakresie twardych danych – stosunkowo skromna liczba medali olimpijskich zdobywanych przez reprezentantów państw muzułmańskich.
To wszystko nie oznacza jednak, że muzułmanom sport jest obcy i że nie można łączyć islamu i sportu. Wręcz przeciwnie, wystarczy przyjrzeć się miejscu, w którym narodził się islam. Surowe warunki geograficzne Półwyspu Arabskiego zachęcały wręcz pierwszych muzułmanów do aktywności fizycznej – osoba, która nie była wystarczająco silna i sprawna fizycznie mogła nie przeżyć bez wsparcia innych. Podobnie mobilizująco działał system plemienny, który poprzez rywalizację między plemionami, a nierzadko i otwartą walkę, sprzyjał rozwijaniu kunsztu różnych stylów walki.
O tym, że piłka nożna dziś jest w świecie arabskim popularna, wiemy wszyscy. Ale że rozpala emocje polityczne jak w Ameryce Łacińskiej, nie mieliśmy pojęcia. Tymczasem tak – co jasno wynika z opowieści Marianny Chlebowskiej o politycznych funkcjach piłki nożnej w Egipcie i Jordanii oraz z prezentacji futbolu syryjskiego przez Magdalenę Rozenek.
Z recenzji prof. Janusza Daneckiego