Opis treści
Ściśle prywatnie: Napisawszy dużo w życiu, nigdy sobie nie wyobrażałem, żebym kiedykolwiek mógł zasiąść do napisania tego artykułu. Wiedza bowiem, a wyobraźnia o wiedzy, to są dwa różne kontynenty, oddzielone oceanem. Oceanu niepodobna przekroczyć za pomocą muskułów własnego ciała. A więc, każdy wie, że umrze. To jednak, co nazywa wyobraźnią śmierci własnej, w istocie nie jest żadną wyobraźnią, a tylko schematem podręcznika szkolnego geografii. Gdzieś, tam, gdzie nigdy nie byłem i nigdy nie widziałem, uprawiają ludzie jakieś banany. Pan Bóg nam tej wyobraźni zaoszczędził łaskawie, bo, jak sądzę, z nią nie moglibyśmy żyć. Jak zaoszczędził nam zrozumienia bytu i wszechświata, początku i końca, po co, dlaczego i kiedy… Bo tego umysł by nasz nie mógł strawić. Powiedział: macie sobie filozofię i bawcie się w szklance wody. Starczy z was.
I ludzie się bawią. Czytają Einsteina. Zrobią plamę od wina na nowej marynarce – prosto od krawca, i martwią się… «Daj spokój wreszcie! Co to znaczy wobec wieczności… He, he, he!» Ot, do czego przyrównujemy wieczność w naszym przerażającym braku wyobraźni. I tylko czasami, czasami, bardzo rzadko się zdarza, nagle, po długich latach, gdy z kimś się przerozmawiało zda się o wszystkim już, ktoś powie: nie ma go. – Jak to nie ma?! – Zwyczajnie, nie ma, umarł. – Wtedy zażarzy się na ułamek sekundy żarówka wyobraźni, zgaśnie zaraz, ale pozostawi szok.