Opis treści
Energon Universe wchodzi na najwyższe obroty! W trzecim tomie serii Autoboty walczą o przetrwanie po dramatycznych wydarzeniach, które wstrząsnęły ich światem, podczas gdy pozbawione przywództwa Decepticony pogrążają się w chaosie. Na horyzoncie pojawia się nowe, gigantyczne zagrożenie - Combinerzy - a wraz z nim starcie, które odmieni losy zarówno Cybertronian, jak i ludzi.
Epickie bitwy, osobiste dramaty, nowe zagrożenia - to jak na razie najbardziej widowiskowy tom serii.
Nie można tego przegapić.
Z innego świata 27-09-2025
Z innego świata 27-09-2025
Pojawienie się Autobotów i Deceptikonów na Ziemi zawsze zwiastuje kłopoty. Czy dotyczy to filmów, animacji, czy komiksów. Jeśli chodzi o te ostatnie, to najdobitniej to stwierdzenie potwierdza najnowszy tom serii Transformers wydawnictwa Nagle!, w którym wydarzenia nabierają zawrotnego tempa, a towarzyszy im jedno słowo – CHAOS. Walka, zniszczenie i ofiary, a w samym centrum tego chaosu mamy konflikt wielkich robotów z kosmosu. Najnowszy tom cyklu Transformers, wchodzącego w skład tzw. Energon Universe, kontynuuje wątki podjęte w poprzednim tomie, pokazując na jaki poziom eskalował a wojna między Autobotami, a Deceptikonami, która przeniosła się na Ziemię. Nim jednak do tego dochodzi, pierwsze skrzypce odgrywa Starscream, którego historia odgrywa tutaj pierwsze skrzypce. Dość nieoczekiwanie, w tym tomie poznajemy historię Starscreama. Przekonujemy się o tym, że nie zawsze był nienawistnym, gotowym zdradzić swoich sojuszników dla władzy Deceptikonem. Przyglądamy się jego ewolucji oraz zmieniającej się roli złoczyńcy w narastającym konflikcie. Komiks świetnie podkreśla jak umiejętnie potrafi on odnaleźć się w różnych sytuacjach, manipulując każdym kogo napotka na swojej drodze. Przedstawiona tutaj geneza postaci pozwala nam spojrzeć na nią w nieco innym świetle, zdradzając jego prawdziwe motywacje. W dalszej części Transformers wracamy do bieżących wydarzeń i totalnej wojny między Autobotami, a Deceptikonami. Ostatnio, Prime i jego sprzymierzeńcy wydawali się być na zupełnie straconej pozycji. Naprawdę nie potrafiłem sobie wyobrazić jak są w stanie wyjść ze swojego położenia obronną ręką, a co dopiero przejść do kontrataku. Przekonujemy się jednak, że czasami wystarczy odrobina szczęścia. Co ciekawe, widzimy też jak konflikt wpływa na Optimusa, który w pewnym momencie niemal zatraca się w walce, porzucając swoje zasady i wartości. Bardzo ciekawe jak ten wątek zostanie dalej rozwinięty. Wisienką na torcie nowego tomu jest powrót Megatrona. Choć lider Deceptikonów nie przechodzi jeszcze do pełnej ofensywy, to mamy okazję w końcu zobaczyć go w akcji. Co więcej, jego historia wiąże się z obecnością cywilizacji Cobra-la, a to z kolei wpisuje się w szerszy kontekst całego Energon Universe, łączącego światy Transformers i G. I. Joe. Finał, w którym Megatron powraca, zapowiada, że to dopiero początek wojny, choć mogłoby nam się wydawać, że na więcej chaosu i zniszczeń nie ma już w tej serii miejsca. Jak zawsze, świetnie sprawdza się Daniel Warren Johnson, scenarzysta tej serii. Potrafi wydobyć na wierzch emocje ukryte w kosmicznych robotach. Mniejsze znaczenie odgrywają tym razem ludzkie postacie, ale zaznaczają tutaj swoją obecność w bardzo istotny sposób. Autor pokazuje bowiem jak ulotne i kruche jest ich życie w porównaniu z Autobotami, czy Deceptikonami, zastanawiając się, czy w ogóle powinniśmy angażować się do tej wojny. Scenariuszowi Johnsona wtórują rysunki Jorge Corony, Jasona Howarda i Ryana Ottleya. Są pełne koloru i dynamiki. Idealnie odwzorowują zniszczenia jakie wyrządza konflikt głównych bohaterów komiksu. Mamy tutaj do czynienia z hipnotyzującym wręcz chaosem, w którym odnajdujemy najmniejsze detale dopieszczone przez ilustratorów. Jest tu miejsce nie tylko na niekończącą się ilość akcji, ale także wyciągnięcie na pierwszy plan emocji tych potężnych wojowników. Trzeci tom Transformers otrzymuje ode mnie duży plus. Pamiętam, że w poprzedniej odsłonie serii było jakby zbyt wiele wszystkiego. Wspomniany przeze mnie chaos wybijał mnie z rytmu. Tym razem byłem jednak w pełni skupiony na poszczególnych wątkach. Wydaje mi się, że Johnson odnalazł pewien balans pomiędzy różnymi elementami komiksu, po prostu lepiej i konkretniej prowadząc fabułę do przodu. Spodobały mi się niespodzianki, które przygotował dla czytelnika, a ilustracje jak zwykle były obłędne. Oby tak dalej w kolejnym tomie.
Opinia nie jest potwierdzona zakupem