Opis treści
Kiedy Ameryka żyła aferą Moniki Lewinsky, firma Google była jeszcze w powijakach, a numerem jeden na listach przebojów był kawałek Baby One More Time Britney Spears, to Vince Carter w 1999 roku zgarniał nagrodę Rookie of The Year.
Wiecie, czego jeszcze nie było na świecie, kiedy Carter objawił się fanom koszykówki? Nie mogliśmy korzystać z WiFi, technologia GPS miała zostać oddana do użytku ogółu dopiero w 2000 roku, a sieć XBox Live była dopiero w sferze marzeń.
Krótko mówiąc, życie bardzo się zmieniło, odkąd „Air Canada” pojawił się na scenie NBA. W lipcu 2020 roku liga wróciła do gry po pandemii Covid-19, ale już bez niego. Swój ostatni mecz zagrał 11 marca 2020 roku jako zawodnik Atlanta Hawks. Po raz ostatni pojawił się na boisku kilkanaście sekund przed końcem meczu, wywołany przez publikę. Kiedy wszedł, piłka powędrowała do niego. Odpalił trójkę i... trafił!
Jeszcze wtedy nie wiedział, że to będzie jego last dance...
„Air Canada” zachwycał swoimi popisami w powietrzu od 1998 roku i grał w NBA przez 22 sezony - żaden inny gracz w historii tego nie dokonał. Mogę się nazwać szczęściarzem, ponieważ widziałem całą jego karierę i tego nikt mi nie zabierze. Dlatego zdecydowałem się Wam opowiedzieć o nim z perspektywy polskiego fana NBA, który wychował się na koszykówce lat ’90.