Za ogromnymi szklanymi drzwiami wejściowymi ze złotymi klamkami był duży hol, a na wprost niego szerokie schody do nieba. Podłoga z marmuru, ściany zdobione gipsowymi posągami psów i kotów, a nad głowami żyrandole większe niż te u mnie w kościele. Po lewej stronie ogromna kanapa w kształcie rogala, na której powoli brakowało miejsca, po prawej szklane, mniejsze niż wejściowe, drzwi do pomieszczenia ze szwedzkim stołem i kelnereczkami, którym najwyraźniej spódnice skróciły się...