Ogień rozgrzewał pomieszczenie. Flora wyciągnęła się leniwie na podłodze, rozkołysana gorącym winem. Kapitan pochylił się i dotknął jej ust swoimi ustami. Pachniał migdałami. Zaczął ją całować wolno, rozkoszując się słodyczą ust lepkich od winnych rodzynków. Pod naporem jego ciała kobieta oddychała ciążko, on łapał w nozdrza każde winne tchnienie i całował ją jeszcze mocniej...