Od Tater do Andów to drugi, po Reisefieber zbiór reportaży zagranicznych Jana M. Fijora - dziennikarza, wydawcy, podróżnika, a ostatnio także blogera. Wbrew tytułowi, akcja barwnych i zawikłanych relacji autora, rozgrywa się nie tylko w Andach. W Argentynie autor jest sprawozdawcą z piłkarskiego Mundialu, ujawnia nieznane dotąd kulisy głośnego filmu Stevena Spielberga, Lista Schindlera, a w Patagonii spotyka legendarnego dowódcę Batalionu „Zośka” – Ryszarda Białousa. W Azji m...
Już w trzy dni od debiutu nasze akcje poszybowały na 14 dolarów za udział. My wprawdzie dostaniemy za nie tylko po sześć dolarów, ale satysfakcja jest ogromna. Siedzimy z Richem i mnożymy, ile też jesteśmy teraz warci. Wyszło, że po 14 milionów. Każdy! Za głowę się złapałem. Dla faceta, który przyjechał tu kilkanaście lat temu z zabitej dechami Polski, gdzie chodził w połatanych spodniach i podartych butach, który w Ameryce mieszka w tanim apartamencie czynszowym, a za najdro...
(...) Bez względu na to, czy mieszkałem w Polsce, w Argentynie, w Stanach Zjednoczonych czy w Meksyku, miałem zawsze to, na co zasłużyłem. Dobrze wiem, że sytuacja materialna większości ludzi jest nie tylko rezultatem włożonej przez nich pracy, wysiłku i rozsądku. Jeśli ktoś tego nie rozumie i liczy na to, że mu państwo pomoże, jest ostatnim głupcem, który robi krzywdę i wstyd swoim dzieciom, swoim sąsiadom, a przede wszystkim sobie. Jeśli umiecie liczyć, to liczcie tylko na ...
Za namową przyjaciół postanowiłem zebrać moje blisko piętnastoletnie doświadczenie amerykańskie, przetworzyć je nieco przez polski „pryzmat”, czyli obyczajowość, by je następnie zaadaptować do warunków i realiów III Rzeczypospolitej. Książka nie jest tłumaczeniem amerykańskich prac z dziedziny technik sprzedażyczy psychologii motywacyjnej, od jakich roi się na półkach księgarń, lecz spolszczonym wykładem tego, czego mnie w Stanach nauczono, czego nauczyłem się sam, a zwłaszcz...
Że takich książek, podobnie jak dobrej pracy, na rynku brakuje, albo że autor jest znanym propagatorem przedsiębiorczości, który w każdym człowieku dostrzega potencjalnego Gatesa, Waltona czy Della. Napiszę więc tylko, że po przeczytaniu „Licz na siebie” zniknie cała masa pytań związanych z założeniem własnej firmy, a równocześnie pojawi się kilka razy więcej innych problemów. Różnica tkwi w tym, że posiadając swój biznes łatwiej się je rozwiązuje. Dlaczego? Bo innego wyjścia...