Naprawdę ciepło było. Wyjątkowo ciepło. I cicho. Oni szli z bronią. […] Pięciu było tych banderowców. Wszyscy uzbrojeni. Szli szybko, zamaszyście, od strony Derewka w stronę Lubieszowa. Przeraziliśmy się. Przecież nasz tato pojechał do miasta! Zginie! Niewiele minęło czasu, a dym zaczął lecieć i unosić się nad miastem. […] A tu nagle tato jedzie! Wraca z Lubieszowa, stoi na wozie, konia popędza, a konia miał takiego dobrego, młodego. […] Gdy wpadł do...