Są epoki, które żyją w stanie wrzenia i potrzebują z tego powodu dodających im siły impertynencji – mam nadzieję, że jej dostarczyłem. Są to zarazem okresy, gdy utopie się banalizują, urzeczywistniają, gdy roi się od snów na jawie. Któż to powiedział, że te chwile marzą o następnych? Być może nie tyle jako projekcje, ile jako fikcje, powstałe z rozrzuconych okruchów, niedokończonych konstrukcji, mniej lub bardziej nieudanych prób. Trzeba oczywiście dokonać nowej interpretacji...