Wszystkie postaci z tych dramatów wygenerowały się w mojej wyobraźni, jakbym była nie człowiekiem, lecz wielomaciczną humanoidalną kreatywnicą, dającą życie giganto-matką, czerpiącą ze źródła niekończącej się płodności. Nie wydaje wam się bezwstydne, że tak wprost mówię o tym, co wypłynęło z mojego wielomacicznego brzucha? Mówię wprost, bo jestem już u kresu sił. Któregoś dnia obudzę się pod troskliwą opieką pielęgniarek, które będą mówiły „pani Małgorzato, te czterdzieści cz...