Zmysłowy powrót do lat cudownych. Marek Karewicz big-beatu nie lubił. Był człowiekiem jazzu. Gwiazdy nowej muzyki fotografował inaczej – z dystansem, ironią, a nawet pobłażaniem. Jego wspomnienia to nie tylko sentymentalny obraz złotej ery polskiej estrady lat 60., ale też prawdziwa kopalnia anegdot zza kulis. Czesław Niemen opuszczający, z do bólu prozaicznego powodu, bankiet u Roda Stewarta Poszukiwania Skaldów w radzieckiej psychuszce Rozpacz Marka Grechuty...