To nie jest przewodnik, który poprowadzi was przez gąszcz rodzicielskich wyzwań. Z tej książki niczego się nie nauczycie. Nie znajdziecie tu żadnego tutorialu, który odwiedzie was od popełniania błędów. No serio, to nie tu. Tu notorycznie coś się paprze. Ta książka pokazuje świat oczami dziecka, a widzenie i rozumienie u pięciolatki to jakby wyższy stopień wtajemniczenia. To jest sztuka. Tak nie oceniać, nie kategoryzować i nie nienawidzić. Jest w nas, dorosłych, poczucie, ...
"Kto by pomyślał, że odebrany odruchowo nad talerzem parujących klusek telefon zmieni moje życie o 180 stopni. Że wyląduję w mieszkaniu wielkości komórki pod schodami, zacznę systematyczną walkę z charczącym kiblem i tetrisem gratów uzbieranych w ciągu dwóch lat zmian, upychanych skrupulatnie w wolne dziury dwudziestu siedmiu metrów łódzkiej kawalerki. Kto by przypuszczał, że w końcu rzucę wszystkim w pizdu, zaciągnę drugi hipoteczny i wyniosę się na przedmieścia już nie sam...
"Michalina Grzesiak, autorka bestsellerowej książki na podstawie bloga ""Krystyno, nie denerwuj matki"" powraca z nową książką! To nie jest przewodnik, który poprowadzi was przez gąszcz rodzicielskich wyzwań. Z tej książki niczego się nie nauczycie. Nie znajdziecie tu żadnego tutorialu, który odwiedzie was od popełniania błędów. No serio, to nie tu. Tu notorycznie coś się paprze. Ta książka pokazuje świat oczami dziecka, a widzenie i rozumienie u pięciolatki to jakby wyższy ...
Kto by pomyślał, że odebrany odruchowo nad talerzem parujących klusek telefon zmieni moje życie o 180 stopni. Że wyląduję w mieszkaniu wielkości komórki pod schodami, zacznę systematyczną walkę z charczącym kiblem i tetrisem gratów uzbieranych w ciągu dwóch lat zmian, upychanych skrupulatnie w wolne dziury dwudziestu siedmiu metrów łódzkiej kawalerki. Kto by przypuszczał, że w końcu rzucę wszystkim w pizdu, zaciągnę drugi hipoteczny i wyniosę się na przedmieścia już nie sama,...
Kto by pomyślał, że odebrany odruchowo nad talerzem parujących klusek telefon zmieni moje życie o 180 stopni. Że wyląduję w mieszkaniu wielkości komórki pod schodami, zacznę systematyczną walkę z charczącym kiblem i tetrisem gratów uzbieranych w ciągu dwóch lat zmian, upychanych skrupulatnie w wolne dziury dwudziestu siedmiu metrów łódzkiej kawalerki. Kto by przypuszczał, że w końcu rzucę wszystkim w pizdu, zaciągnę drugi hipoteczny i wyniosę się na przedmieścia już nie sama,...