Kolejny tom opowiadań Jacka Pankiewicza.
Odebrano ci matkę, rodzinę, majątek –
nim się mogłeś zawczasu pocieszyć;
na co czekasz, chłopciu?
aż ci do reszty pogruchocą kości, i tak starte?
Nec Hercules contra plures!
nie ma życia już bez – ani dla tytanów.
...dzięki ci, Boże, za wierność –
za ten bunt mój choćby i przeciw Tobie!
być może wpierw trzeba by zedrzeć skórę ze słów, oczyścić je tak, by świeciły jak droga. A może słowa służą tylko uwyraźnieniu kierunku, nie tego jak jest? może warto zedrzeć i kolor z miazgi? – – słowa moje, nawet tylko zaczepione, ruszone z miejsca lub twardo wartujące na okazję, więc już nie tylko moje, ale i obcym wspólne – tak jak są użyte, i nie po mojemu albo po cudzemu: gdy tylko są – znają się na tym co mówią, dopóki ruchome, bieżne, póki mają swobodę wymiany, ruch...
Prozodia, prozaizmy, ścinki To twory zdarzonego Przypadku, opowiadania najkrótsze, poezja ich nie cierpi, bo niepoetyckie, trywialne czasem; wielką prozą nie są, niedość rozwlekłe, powierzchni gładkiej nie trzymają się, do dna ciążą jak kamień; a filozofom nic po nich, bo niesystemowe! w ekstremalnych warunkach rodziły się. To mowa jak grudka ziemi krucha, na użytek powiastki sposobna; ot, ścinki zdarzeń, które rumieńców dostają czasem – na sensu branie. 17 VI 01 Przybor...
Człowieku! czy umiesz urojenia odróżnić od rzeczywistego niebezpieczeństwa? to możesz i wyobrazić sobie wiatr! a nawet i sam zostać wiatrem! Jeśli dotąd nie miałeś niczego, nic nie stracisz, a zyskasz wiele! Bo człowiek mądry nie poprzestaje na tym, co dostał, on się potęgą, jak wiatr, stać potrafi. A dla artysty najważniejszy jest Bóg – bo i z kim mógłbym, tak po robocie, porozmawiać sobie? – i jeszcze z tobą nie czuję się samotny, Chmuro, która w ciszy szykujesz muzykę ...
– a właściwie po co tam jesteś?
– chciałem poznać ludzi, dowiedzieć się, jacy są?
– już wiesz, oni ciebie wcale nie są ciekawi!
– i wiem, że nie ma sensu przejmować się tym, na co się nie ma wpływu! nawet myśleć o tym! bratnia dusza, powiadasz! ona pewnie gdzieś jest, ale daleko w świecie; i pomyślałem, że może lepiej będzie wychować ją tu! stworzyć w obiekcie, na który największy mam wpływ – w sobie!
Ludzie wstępują do tej samej rzeki – lecz by się wyminąć. Życie dziś pozoranckie jest! Tragedie się nie zdarzają, bo i komu? Podmiotów brak. Są katastrofy. Byłem ja kiedyś częścią epoki, w której ludzie, bywało, się spełniali. Dziś już tylko zabiegają o swoje – i każdy chce być przyjacielem szlagona. Człowieka nie buduje nikt. A ja próbowałem! Jest postęp: już nie da się żyć bez psa, kota, mrówki, a nawet konia. A bez Drugiego Człowieka? Posyłam ludziom te opowiadania...
...i zamknąć oczy, jeśli wytrzeszczone, sprawdzić czy aby na pewno jest wszystko Jak Ma Być!
a niech się zadzieje teraz W Jedni wszystko co we mnie dotąd, z dawien dawna, niby skrywane było –
i ze skrytości pojawi się Rzecz moja, otwarty wybór i uszanowanie, coś co zależy nie tylko ode mnie, wszyscy w harmonii, współczuciem złogi znieczulenia krusząc, w tkliwym uspokojeniu
bo możesz i uciec od głupoty, gdy głupota sama od ciebie nie ucieknie! Lecz twoich naśladowców jest mało, inaczej żyjesz! ale dumny bądź, wybrałeś inny kierunek. Bo ty od początku kładłeś podwaliny dla swojego ducha, ufnego, polotnego; tężyłeś skrzydła do lotu! I możesz być wdzięczny Nie Wiadomo Komu, a choćby i sobie, tego ci nikt nie odbierze! a mógłbyś być, ja wiem? jako i Gwóźdź w Kosmosie – dla zaczepienia się innym, którym Marchewki odmówiono tu, pognębionym....