Opis treści
Czy wciąż jeszcze piszemy i czytamy dramaty? A może inaczej powinniśmy nazywać teksty pisane z myślą o teatrze, ale przecież wciąż, pierwotnie, adresowane do czytelników? Od kilku dekad miejsce dramatu zajmują teksty dla teatru, adaptacje sceniczne, remiksy klasyki albo kompilacje cytatów podane verbatim. Teatr w epoce postdramatycznej wydaje się nie potrzebować dramatu jako tekstu literackiego, wystarczają mu słowa do użytku scenicznego. W przekonaniu wielu ludzi teatru dramatopisarz to tylko funkcjonariusz reżysera, w zasadzie pozbawiony praw do inscenizacji. Reakcją na tę sytuację, paradoksalnie, okazało się rozbudzone zainteresowanie autorów dramatycznych samym tekstem - jego językowym kształtem, symbolicznym zasięgiem i performatywną energią. Dramaty, którym scena odmawia uwagi, przenoszą się na zadrukowane kartki lub ekrany komputerów, stamtąd czasem wydobywają się z gardeł czytających je na głos wykonawców, przypominających raczej instrumentalistów niż aktorów.
Artur Grabowski, Jacek Kopciński (fragment wstępu)
Teatralna ekspansja nie pogrzebała dramatu jako takiego, wydaje się, że jest wprost przeciwnie. Wpłynęła na rozwój dramatycznej twórczości, co u nas wyraźnie pokazuje ostatnich ponad dwadzieścia lat, i jednocześnie sprowokowała (po raz kolejny) pytanie o status dramatu, o jego miejsce i możliwości funkcjonowania: między odbiorem lekturowym i sceniczną praktyką. Sytuacja niewątpliwie domaga się więc głębszego namysłu, refleksji teoretycznej, porządkującej nowe zjawiska, wreszcie metodologicznej. Zagadnienia te trafnie i bardzo interesująco podejmuje książka Dramat w tekście - tekst w dramacie.
Ewa Wąchocka (fragment recenzji wydawniczej)