Opis treści
To już czwarta powieść z serii „Głosy wiatru” przedstawiająca losy Wiktora Derana – głównego bohatera i jego wiernego psa oraz ludzi, których spotyka na swojej drodze. Podobnie jak w poprzednich trzech częściach akcja powieści toczy się na pograniczu dwóch światów: świata żywych i świata umarłych. Ten drugi zazwyczaj jest zrozumiały tylko dla nielicznych, tych wybranych, do grona których, między innymi należy Wiktor Deran.
Fragment:
… Kiedy znalazł się poza kręgiem światła z ogniska, ogarnęła go ciemność. Zarówno żagiew, jak i wąska smuga światła latarki minimalnie rozświetlały mroki nocy. Skomlenie nagle umilkło, ale on już wiedział, gdzie szukać źródła tego głosu. Po chwili coś zamajaczyło przed nim. Skierował tam strumień światła i wtedy zobaczył. Mniej więcej tego się spodziewał. Pod krzakiem tarniny leżał wilk i patrzył na niego. Spojrzenie zwierzęcia skrzyżowało się ze spojrzeniem człowieka. We wzroku nie widział dzikości, to nie było spojrzenie dzikiego zwierza. W oczach drapieżnika Wiktor odczytał prośbę o pomoc. Wilk leżał na prawym boku. Jego przednia prawa łapa tkwiła w żelaznej szczęce, z której nie potrafił się wyrwać. Musiałby odgryźć sobie łapę, co być może prędzej czy później mogłoby nastąpić. Patrzył na człowieka i cicho skomlił, a potem zawył krótko i zamilkł. Wiktor podszedł bliżej i nachylił się nad nim. Wtedy spojrzenie wilka stało się dzikie i nieufne, próbował wstać, ale żelazna szczęka skutecznie go zatrzymała. Wiktor obejrzał zranioną łapę i podjął decyzję. Najpierw wziął gruby kij i trochę podrażnił wilka, a potem wsunął mu ten kij w zęby, żeby go czymś zająć. Płonącą żagiew wbił w ziemię, żeby mieć światło, włączoną latarkę położył tuż obok. Teraz miał w miarę dobre oświetlenie i mógł zrobić to, co zamierzał. Wilk wbił kły w gruby konar, a on w tym czasie jednym ruchem otworzył żelazną pułapkę i uwolnił wilczą łapę. Zwierz zaraz próbował wstać, ale zmiażdżona łapa musiała go bardzo boleć, bo ją mocno pod+B31kurczył. Nie ruszał się z miejsca, stał i patrzył na Wiktora. Potem powoli wszedł między krzaki i powlókł się w stronę stromego brzegu. Na samym szczycie, kilkanaście kroków dalej, była mała polanka. Tam wilk się zatrzymał. Patrzył w stronę Wiktora. Potem podniósł łeb do góry i zawył. Ten dźwięk popłynął poprzez noc nad strumieniem, pośród drzew, gdzieś daleko. Po chwili z głębi lasu odpowiedziało mu takie samo wycie. Między drzewami Wiktor zobaczył małe latarenki. To wilcze oczy świeciły w mroku nocy. Kiedy spojrzał tam, gdzie stał przed chwilą wilk, polanka była już pusta. Zwierz zniknął, jakby się rozpłynął w ciemnościach…