Opis treści
Treść książki oscyluje między przepisami kulinarnymi a opowieściami o rodzinnych kresowych tradycjach. Każdy z przepisów jest przyczynkiem do opowieści o rodzinie, odległych i bliskich w czasie tradycjach. Klimatu książce przydają liczne wykonane przez Autorkę zdjęcia, prezentujące potrawy w stylowej aranżacji oraz fotografie z rodzinnego albumu. Napisany lekkim piórem tekst skłania do przemyśleń o własnych doświadczeniach, przywołuje wspomnienia o rodzinie i jej historii.
Czy w dzisiejszym świecie jest jeszcze miejsce na rodzinne opowieści? Czy sięgając do nich jesteśmy w stanie dowiedzieć się czegoś więcej o samych sobie? Czy stara rodzinna receptura, wyciągnięta z szuflady i może trochę już nie modna, jest w stanie połączyć nas przy wspólnym stole?
W książce opowieści, anegdoty i powiedzonka zebrane w całość, niczym rodowa mitologia łączą się z przepisami na całkiem zwykłe i całkiem niezwykle potrawy. Z pozoru niczym nie wyróżniający się krupnik w opowieści staje się „zupą trzeciego dnia świat” a lepienie pierogów nieco magicznym obrzędem, natomiast smaku ciocinych pączków po prostu się nie zapomina!
Czytając czy gotując, w ślad za autorką, możemy prześledzić historię jednej kresowej rodziny opowiedzianą jak podczas spotkań przy stole, zgodnie ze zmieniającymi się porami roku ale możemy też obudzić uśpioną potrzebę poszukania naszych własnych korzeni, które pomogą nam w poszukiwaniu samych siebie.
Fascynują mnie rzeczy z duszą. Niezwykłe, niepowtarzalne, wyjątkowe. Jedną z nich jest ŚPIEWNIK, w którym moja prababcia, mieszkając 100 lat temu na Kresach Wschodnich, notowała przepisy. Swoje własne, wypracowane przez lata, ale też bliższych i dalszych znajomych, czasem pań mieszkających obok. Sięgam do nich kolejno. Piekę, gotuję, przepuszczam przez maszynkę, smażę, z każdym nich wiąże się opowieść. Czasem jest to migawka z dzieciństwa, czasem powiedzonko o pierniku lub maku, kiedy indziej przesąd związany z lepieniem pierogów. Wyciągam je z pamięci, opisuję, potem siadamy w domu przy stole, żeby spróbować smaku sprzed lat. I wtedy sama nie wiem, co jest ważniejsze: ten smak czy związane z nim historie? Pisanie czy gotowanie, kiedy wszyscy kręcą się po kuchni, czekając, co tego wyjdzie? Zapraszam wszystkich, którzy mają ochotę na tę podróż do „źródeł smaku”. Podzielmy się pamięcią, przepisami, spróbujmy tej historii podanej nam jak na talerzu!