Opis treści
Władze robiły wszystko, by obywatele PRL przestali celebrować posiłki. Jedzenie miało jedynie zaspokoić potrzebę głodu i poprzez dostarczenie jak największej liczby kalorii – dać robotnikom siłę do pracy ku chwale nowej, ludowej ojczyzny.
Na półkach sklepowych często brakowało owoców i warzyw innych niż ziemniaki. Żelazna kurtyna skutecznie odgrodziła nas od inspiracji kulinarnych z Zachodu, mogliśmy jedynie coś podpatrzeć u innych demoludów, które miały dostęp do podobnego zestawu składników. Zawrotną karierę w PRL zrobiło słowo „kombinować”: z powodu niedostatków na rynku spożywczym przygotowujący posiłki mieli ciężki orzech (nomen omen) do zgryzienia, chcąc zapewnić posiłek swojej rodzinie.
Zatem kombinowano w kuchni na wiele sposobów: hitem tamtych lat jest marcepan z fasoli, schabowy z mortadeli, nie mającej nic wspólnego oczywiście z włoskim oryginałem, czy parówki z nutrii. Te i inne smaczki z historii kulinarnej Polski Ludowej znajdą Państwo w książce „Kuchnia (w) PRL”.