„Nawigacja prosta, łatwa, zabawna” nie jest nużącym, przeznaczonym do wkuwania, podręcznikiem, ale 224 stronami fascynującej lektury.
Miesięcznik „Ocean Life” nazwał ją najniezwyklejszym zaproszeniem do nobilitującej sztuki samodzielnego prowadzenia jachtu. W całości lub fragmentach przetłumaczono „Nawigację” w Stanach, Niemczech, Rosji i Japonii.
Zamiast tradycyjnych – delikatnie mówiąc – mało zrozumiałych dywagacji, Czytelnik znajdzie w książce fragmenty prozy Borchardta, Londona, Vernego i innych trubadurów morza. Anegdoty, instrukcje z pierwszej ręki, przystępne wyjaśnienia i pełne humoru ilustracje.
Autor „Nawigacji” – kapitan jachtowy żeglugi wielkiej i doktor nauk zarazem, dokonał niemałej sztuki bezawaryjnego przebycia 150 tys. mil pod żaglem, w tym 75 tys. samotnie. Jak pisze: „Podróżowałem również wytwornymi cruiserami, zardzewiałym frachtowcem, tratwami, otwartymi szalupami czy okrętem podwodnym. Nie raz były to również psie zaprzęgi, samoloty sportowe, balony, lotnie, rowery, narty. Czasem, z konieczności, nogi własne…
Wehikuły te zaniosły mnie na wszystkie oceany i komplet siedmiu kontynentów świata. Pozwalając dotrzeć do tak egzotycznych miejsc jak kontynentalna Anarktyda, Wyspa Wielkanocna, Iwo Jima, wulkany Meksyku czy najgłębsze wody świata – 11 km głębie Rowu Mariańskiego.
Czytelnikom „Nawigacji” – przyszłym nawigatorom, którzy dotrą zapewne jeszcze dalej, ślę autorskie – „stopy wody pod kilem!”
Tych, którzy przeczytają „Nawigację”, zapraszamy do innego, równie fascynującego podręcznika Andrzeja Urbańczyka, pod uwodzicielskim tytułem „Dookoła świata bez sztormów”.