Opis treści
Ponadczasowa powieść Emila Zoli "Pieniądz" w nowym wydaniu, z uwspółcześnionym językiem. Zola portretując inwestorów na giełdzie paryskiej w czasach napoleońskich uchwycił uniwersalne zachowania inwestorów. Krachy, manipulacje, chciwość. To wszystko do dziś charakteryzuje rynki finansowe.
***
Wystarczy przez jakiś czas pobyć w towarzystwie inwestorów giełdowych, posłuchać wypowiedzi analityków lub komentatorów, poczytać wypowiedzi spekulantów na forach i w mediach społecznościowych, by przekonać się, że Zola w genialny sposób uchwycił naturę ludzi próbujących swoich sił na rynkach finansowych. Postaci ukazane w Pieniądzu to nie są spekulanci i inwestorzy ze świata, który przeminął, lecz postaci uniwersalne i ponadczasowe. Gdy ludzie zmagają się z namiętnościami, jakie rodzi gra giełdowa, zachowują się niemal identycznie bez względu na to, czy są arystokratami w cylindrach na giełdzie paryskiej, inwestorami w salach dogrywek na warszawskiej giełdzie w latach dziewięćdziesiątych XX wieku, czy też spekulantami grającymi dziś za pośrednictwem smartfonów i komputerów na rynkach kryptowalut i foreksie.
Z posłowia Grzegorza Zalewskiego
Ojcowie, mężowie, kochankowie porwani namiętnym zapałem kobiet, dając teraz zlecenia swoim maklerom, powtarzali rozbrzmiewający wokół okrzyk: „Bóg tak chce!”. A za nimi tłoczyła się przerażająca masa maluczkich, gromady ciurów obozowych ciągnące za armią; namiętność, która zstąpiła z salonów do pokoi służbowych, którą mieszczanin zaraził robotnika i chłopa, rzucała w ten szaleńczy taniec milionów biednych nabywców paru skromnych akcji: stróżów mających wkrótce porzucić służbę, stare panny z kotami, emerytów prowincjonalnych żyjących za dziesięć su dziennie, księży wiejskich zubożonych przez jałmużny, całą tę masę drobniutkich rentierów, wybladłych i wynędzniałych, których każda katastrofa giełdowa wymiata za jednym zamachem, niczym zaraza morowa, i wrzuca do wspólnego grobu.
Fragment książki