Opis treści
Chyba żadna religia świata nie skoncentrowała swojego zainteresowania na płciowości i seksualności człowieka w takim stopniu, jak uczyniło to chrześcijaństwo, a katolicyzm w szczególności. Poszukiwanie odpowiedzi na pytanie, dlaczego Kościół – tak dawniej, jak i dziś – uznaje, że głównym miejscem popełniania grzechu jest małżeńska (lub niemałżeńska) sypialnia, a nie inne miejsca, gdzie łamanie przykazań boskich jest zdecydowanie bardziej jednoznaczne - na przykład pole bitwy - może być bardzo interesujące.
Wraz z upływem wieków chrześcijański system moralności, zawsze mocno związany z życiem intymnym człowieka, ulegał zadziwiającym, często wręcz szokującym zmianom. Mimo to hierarchowie kościelni, zazwyczaj starsi, bezżenni mężczyźni (celibatariusze, jak ich nazywa autorka), nigdy nie zrezygnowali z prawa do nauczania, czym jest nieczystość, zmysłowość, nieprzyzwoitość, co jest „naturalne”, a co „przeciw naturze”. Skąd czerpali pewność w tym względzie? Oczywiście z nauk Jezusa. Ponieważ nie miały one nigdy charakteru pełnego, usystematyzowanego wykładu i nie zawierały jednoznacznych wskazówek, Kościół zręcznie temu zaradził, uzupełniając, porządkując i konkretyzując przesłanie Jezusa w duchu teologii moralnej. Czy miał i ma do tego prawo? Czy interpretacje te są aby na pewno słuszne? Oto jest pytanie…
Wszystkie barwne teorie, zbiory zakazów i nakazów, ustalenia kolejnych kościelnych synodów i papieskich encyklik na temat tego, co jest, a co nie jest grzechem w dziedzinie seksualności – w dużej mierze opierały się na przemyśleniach wielkich filozofów, często uznanych potem za świętych. Najsolidniejszymi filarami katolickiej moralności seksualnej byli Augustyn i Tomasz z Akwinu. Autorka jest bezlitosna w cytowaniu ich nauk. Niektóre z nich można by nawet uznać za zabawne, gdyby nie to, że bardzo wpłynęły na poglądy kolejnych, już późniejszych myślicieli, i wyrządziły zapewne ogromną szkodę w zdrowiu i życiu niezliczonych rzesz ludzi. Przygnębiające, a zarazem przerażające były fragmenty poświęcone dziełu dwóch dominikanów pt. „Młot na czarownice” oraz rozdział poruszający problematykę diabła, który – jak powszechnie wierzono i nauczano - mając możliwości mieszania się do seksu, powodował w tej dziedzinie ludzkiego życia wiele zagrożeń.
Czym dla poprzednich stuleci były szczegółowe dywagacje, czy ksiądz ma prawo udzielić sakramentu małżeństwa eunuchowi, które pozycje seksualne są grzeszne, a które nie, czy i w jakim wypadku żona może odmówić mężowi współżycia, na ile dni przed Komunią Świętą należy powstrzymać się od seksu, dlaczego stosunek przerywany jest grzechem śmiertelnym, kiedy dopuszczalne jest użycie prezerwatywy, pod warunkiem, że ma dziurki - tym w naszym stuleciu stały się inne, równie trudne zagadnienia. Katoliccy moraliści muszą rozstrzygać, co robić z małżeństwami bez ślubu, parami homoseksualnymi, antykoncepcją, zapłodnieniem in vitro, zmianą płci, coraz silniejszym nawoływaniem do zniesienia celibatu itd., itd. Problemów nie brakuje!
Aby uniknąć nieporozumień - autorka, prof. dr teologii katolickiej, jest osobą wierzącą i w żadnym wypadku nie neguje istnienia ani Boga, ani Jezusa. Z różnych powodów jest przeciwna usuwaniu ciąży i nie uważa, że akt seksualny to coś w rodzaju przyjemnego sportu. Nikomu nie radzi występować z Kościoła ani go od wewnątrz rozsadzać. Twierdzi, że wszystko powinno zostać, jak jest. Chodzi jej natomiast o to, że człowiek powinien racjonalnie myśleć, a przynajmniej próbować to robić. Jest przekonana, że znane nam religijne wzorce pochodzą tylko i wyłącznie od ludzi i wszystkie one zostały stworzone, aby wypełnić luki w poznaniu Boga, który w oczywisty sposób jest n i e p o z n a- w a l n y. Straciła katedrę wykładowcy na Uniwersytecie w Essen, bo publicznie powiedziała, że Maryja nie mogła być jednocześnie matką i dziewicą. Za swoje poglądy została ekskomunikowana, ale mimo to nigdy nie wyrzekła się wiary i czuje się nadal członkiem Kościoła.