Opis treści
Z Mostka Czarownic, łączącego wieże wrocławskiego kościoła, rzuca się młoda Niemka, milionerka. Samobójstwo? Dla prowadzącego śledztwo komisarza Warskiego to nie jest oczywiste, tym bardziej że wkrótce, w podobnych okolicznościach, ginie kolejna kobieta. W śledztwo wtrąca się policjantka z Berlina Ana Wittesch.
Demoniczna muzyka, niebezpieczny romans, polscy agenci Stasi, duchowni z przeszłością i mroczne kościelne wnętrza. Dwie nieprzespane noce w kleszczach lęku. Chcecie to przeżyć? Sięgnijcie po „Sługi boże”.
Mostek Czarownic albo Pokutnic. Wysokość od poziomu ulicy pięćdziesiąt dwa metry. Aż się prosi, by go wykorzystać. Amerykanki rzucają się z Golden Gate, Francuzki z wieży Eiffla. Nawet jakieś siatki musieli tam zamontować, tylu było chętnych na spektakularny skok. Tu na razie nie było takiej potrzeby. Jak dotąd we Wrocławiu z wieży rzucił się zaledwie jeden facet. W 2009, ale nie stąd, tylko ze Świętej Elżbiety, obok Rynku. To będzie dobry temat dla dziennikarzy, gdy tylko rzecz zwąchają. Mostek Pokutnic pobudza wyobraźnię. Więziono tu rozpustne kobiety. Te, co szukały w życiu uciech zamiast mężów. Odrzucone przez pobożne i pracowite rodziny niemieckich mieszczan, zamiatały po nocach drewniany podest, dając przykład reszcie płci pięknej: lepiej się dobrze prowadzić, niż dać się doprowadzić na mostek. Najbardziej zepsute odlatywały stąd ponoć na włochatych capach i rogatych sukubach wprost na Górę Milczenia, Zobtenberg, obecnie Ślężę. Warski sam nie wie, skąd zna tę historię. Może ze szkoły? Na wycieczki z przewodnikiem nigdy nie chodził. Przecież jest stąd. Mniej więcej. Jeżeli dziewczyna wspięła się na balustradę i mocno wybiła, miała mniej więcej pięćdziesiąt procent szans, że zawiśnie na dachu, a drugie pięćdziesiąt, że poleci dalej, z wiatrem. Albo ktoś jej pomógł.
Fragment książki