Opis treści
Jeden z żołnierzy, który wyleciał w powietrze na minie, ale przeżył, tyle że bez nóg, poprosił kolegów o spirytus, bo było mu zimno w... nogi. Podano mu kubek. Wypił. Podano następny, chciałoby się rzec, na drugą nóżkę", wypił. I tak zasnął na wieki z uśmiechem na ustach. W żadnej armii świata alkohol nie odgrywał takiej roli jak w Armii Czerwonej. Codzienny przydział żołnierza wynosił 100 gram wódki. Ale to było o wiele za mało na potrzeby rosyjskiego sołdata. Dlatego wódka stała się w Armii Czerwonej walutą wymienialną na wszystko. „Za nią można było otrzymać wszystko, nawet zegarki" -pisze Szumlin. Tragiczna „pijana wojna", w której życie prostego żołnierza było najtańszym towarem. Wstrząsający obraz wojny autora, któremu udało się przeżyć na pierwszej linii frontu ponad trzy lata... Ze wstępu Andrzeja Ryby