Opis treści
Szalbierze, mordercy, oszuści i... diabelskie moce
Złoczyńcy w uzdrowisku 2 to wyborowy tom opowiadań, w których na pomoc złu drzemiącemu w człowieku przybyły czarty, czarownice, kłobuk i różni nieumarli. Tajemnice oszustw, zniknięć, morderstw i gwałtów rozwiązują dzielni stróże prawa wraz z innymi bohaterami książki – amatorami, których dociekliwość i umiejętność patrzenia nie tylko na to, co realne, gwarantują sukces w dochodzeniu do prawdy, a czytelnikowi – prawdziwą przyjemność czytania.
Opowiadania popełnili: Rafał Pawlak, Bartłomiej Sztorbyn, Agnieszka Osikowicz-Chwaja, Piotr Adam Sowiński, Dawid Fediuk, Piotr Grzegorz Orłowski, Jarosław Krzysztof Pieniek, Krzysztof Jan Rejmer, Grzegorz Janusz
Z początkiem lutego zostałem wezwany na plebanię do Kołbieli, gdzie ciężko zachorował miejscowy proboszcz. Był to człowiek małomówny, wręcz mrukliwy, bardzo dziwny i nieufny. Jego życiu nie zagrażało poważne niebezpieczeństwo, jednak pod warunkiem, że zastosuje się do mojej ordynacji. Obowiązki, których ów proboszcz miał niemało, przejął młody wikary. On z kolei był przeciwieństwem proboszcza. Dość dobrze wykształcony, a przy tym miły i otwarty. Na moją prośbę udostępnił mi stare księgi parafialne, czego wcześniej nigdy nie chciał uczynić jego przełożony. [...] W trakcie wertowania jednej ze starych, zakurzonych ksiąg spostrzegłem, że jej oprawa jest lekko uszkodzona, a pod skórą coś zostało ukryte. Wyciągnąłem z kieszeni nożyk, z którym nigdy się nie rozstaję, i delikatnie wsunąłem go pod skórę, w miejscu, w którym była wyraźnie przetarta. Bardzo mi pomogła praktyka chirurgiczna, jaką zdobyłem podczas pracy w warszawskim Szpitalu Dzieciątka Jezus. Ostrożnie operując nożykiem, w taki sposób, żeby nie powiększyć uszkodzenia, po niedługim czasie wydostałem niewielką kartkę papieru pokrytą równymi rządkami pisma sprzed ponad półwiecza. Już pierwszy rzut oka zapowiadał dużą sensację, jednak opanowałem niecierpliwość i schowałem moje znalezisko do notesu, po czym zająłem się poszukiwaniem danych interesujących mnie jako lekarza. Niestety, było ich jak na lekarstwo. Dopiero po powrocie do domu dokładnie obejrzałem dokument ukryty w okładce parafialnej księgi.