Opis treści
Gdyby nawet zgodzić się z tymi, którzy twierdzą, że Olga Tokarczuk w swojej twórczości pokazuje własne krytyczne poglądy na temat egalitarności, popkultury, kultury masowej; gdyby przyjąć, że obrazem takiej postawy jest ukazana w Empuzjonie nalewka Schwärmerei, przenosząca w świat nierealny, zachęcająca do marzeń, rozmów, ale równocześnie odbierająca pewność samodzielnego myślenia, a utożsamiana przez niektórych z otaczającym nas światem Internetu, mediów społecznościowych, celebrytów, powszechnych przekazów o tym, jak należy widzieć rzeczywistość; gdyby przyjąć, że Noblistka odrywa się od świata ludzi, którym jest trudniej, bo nie mogli korzystać z kapitału kulturowego, i dla których właśnie kultura powszechna jest szansą na uczestnictwo społeczne − to pewnie trudno byłoby nie zgodzić się z poglądem, iż w tym krytycznym, a raczej krytykującym wołaniu o uwzględnianie różnorodności poprzez zapewnienie dostępu do wszystkiego dla wszystkich jest przecież wykluczenie z prawa do indywidualności, oryginalności i właśnie różnorodności.
Napisałem do Olgi Tokarczuk w trochę podobnym tonie, odnosząc się do naszej pracy z osobami niepełnosprawnymi, którym niemal wszyscy chcą nieba przychylić, zabiegając o poprawność językową w deklaracjach powszechnej troski o ich niezależne życie. Po pewnym czasie dostałem mail od Jany Karpienko, asystentki pisarki, a potem pomyślałem, że otaczając szczególną troską osoby, z którymi pracujemy, możemy stawać się tłumem uniemożliwiającym bycie sobą tym, o których samostanowienie wołamy.