Opis treści
O doświadczaniu szczęścia w nieszczęśliwych czasach.
Nowa, znakomita powieść uznanego mistrza: świetnie poprowadzona fabuła, wyraziste postacie, zmysłowy język – jednym słowem wielka czytelnicza przyjemność. Książka, która pomaga uwierzyć, że swoją szczęśliwą drogę można znaleźć nawet w najcięższych czasach, bez względu na wiek i okoliczności. W enklawie mazurskiej wsi, powojenni rozbitkowie znajdują swoją małą ojczyznę. Mieszkają tu Ukraińcy, Polacy, niemieckojęzyczni Mazurzy, a miarą ich postępowania nie jest przynależność narodowa czy wyznanie, lecz zwykła, ludzka przyzwoitość. Niespodzianek, tajemnic i gwałtownych zwrotów akcji jest w tej książce dużo, co sprawia, że postępowanie bohaterów nie jest do końca przewidywalne, a dobro i zło nie są raz na zawsze przydzielone.
To najlepsza powieść Kazimierza Orłosia!
A jej niezwykłość polega na tym, że mówi ona o doświadczaniu
szczęścia w nieszczęśliwych czasach.
Przemysław Czapliński
„Dom pod Lutnią”, Kazimierz Orłoś – jak czytać ebook?
Ebooka „Dom pod Lutnią”, tak jak pozostałe książki w formacie elektronicznym przeczytacie w aplikacji mobilnej Woblink na Android lub iOS lub na innym urządzeniu obsługującym format epub lub mobi - czytnik ebooków (Pocketbook, Kindle, inkBook itd.), tablet, komputer etc. Czytaj tak, jak lubisz!
Zanim zdecydujesz się na zakup, możesz również przeczytać u nas darmowy fragment ebooka. A jeśli wolisz słuchać, sprawdź, czy książka jest dostępna w Woblink także jako audiobook (mp3).
Czytelnik 16-02-2013
Odnoszę wrażenie, że książka ma potencjał, ale ... To jest tak, jakby ktoś Wam powiedział, że zabiera Was do Ameryki Południowej a potem obwoził Was po jakichś zadupiach, podobnych do tych, z Waszego kraju i kazał podziwiać widoki, które nawet nie starają się kusić. (A dla Was nie są niczym nowym) Tu mamy Mazury, i nie jest to typ zadupia, jakie miałam na myśli kilka linijek wcześniej ... Tu pewnie jest pięknie i uroczo, tylko dlaczego autor prowadzi nas jakimiś rozbełtanymi zdaniami po wydeptanych po stokroć ścieżkach i po najmniej ciekawych z możliwych? Kiedyś, kiedy namiętnie jeździłam w Beskid Sądecki, po kilku latach, w końcu postanowiłam za każdym razem iść na jakiś spacer, taki jednodniowy prawie. I była taka jedna trasa przez Rogacz, Obidzę chyba i potem jakoś tak dookoła, do Kosarzysk. Zostawiłam ją na koniec (potem jeździłam znów się tylko byczyć) i wszyscy mi mówili: "odpuść sobie, to nudna trasa". To było zimą pamiętam, leżał śnieg a ja byłam młodą studentką i pełna entuzjazmu, myślałam: "ludzie, są góry, jest las, żadna trasa nie może być nudna" Ale to ja się pomyliłam a wszyscy mieli rację. Z tą książką jest tak samo.
Opinia nie jest potwierdzona zakupem